niedziela, 15 kwietnia 2018

Makijażowi ulubieńcy minionych miesięcy

 Cześć wszystkim, zapraszam do zapoznania się z kosmetykami do makijażu,
które w jakiś sposób mnie ostatnio oczarowały i zostaną ze mną na długo,
bo aż chce mi się po nie codziennie sięgać i wiem, że do części wrócę
kiedy uda mi się wykończyć pierwsze opakowanie.



Zacznę od makijażu twarzy. Nowa kolekcja Kobo już jesienią 2017 oczarowała nas.
Ja dopiero teraz sięgnęłam po ten świetny korektor za dobrą cenę niecałych 20 zł.
Wzięłam najjaśniejszy odcień i jest od zdecydowanie strzałem w dziesiątkę.
Korektor dobrze zakrywa cienie i zasinienia pod oczami, da się lekko budować krycie
ponadto nie czuć go na skórze i całkiem przyzwoicie się na niej utrzymuje.
Poniżej możecie zobaczyć jak radzi sobie z kryciem tatuażu,
moim zdaniem jest to średnie krycie ale dla mnie jak najbardziej satysfakcjonujące.





Będąc przy makijażu twarzy nie mogę nie wspomnieć o marmurkowej gąbce z H&M.
Jak wiecie uwielbiam ich gąbeczki bo są tanie, dobre, łatwo dostępne bo h&m
jest chyba w każdym centrum handlowym i naprawdę fajnie mi się sprawdzają.
Tej niestety już nie posiadam bo miałam długie paznokcie i ją trochę podziurawiłam.
Z tego co pamiętam kosztowała 9,90 zł więc naprawdę to dobra cena.




Kultowy produkt od Nyx, bardzo lubiany przez youtuberki urodowe
jest to róż, który dziewczyny używają jako pudru do konturowania
w odcieniu Taupe. Jest to chłodny, ciemny odcień więc nie nakładam go dużo,
fajnie podkreśla mi sam zarys kości policzkowych i daje efekt cienia na skórze.
Kupowałam go na ezebra za niecałe 10 zł więc naprawdę warto się zainteresować nim.




W końcu miałam okazję zapoznać się z rozświetlaczem My Secret
w najnowszym odcieniu, który doszedł jakiś czas temu o nazwie Disco Ball.
Jest to rozświetlacz na beżowej bazie, który daje raczej chłodny, lekko szampański blask
a momentami wygląda nawet odrobinkę różowo co absolutnie mi nie przeszkadza.
Rozświetlacz ten ma suchą formułę i nie daje od razu mocnego blasku
ale da się go budować do oślepiającej tafli więc w zależności od upodobań
uzyskacie odpowiadający wam efekt, ja osobiście jestem fanką megablasku.
Kosztuje on koło 15 zł i naprawdę jest warty uwagi,
poniżej możecie zobaczyć jaki efekt daje on na skórze chociaż zdjęcia tego nie oddają dobrze.





Zamawiając trochę rzeczy przez drogerię internetową ezebra postanowiłam kupić
zestaw kosmetyków Nyx, który był przeceniony na niecałe 60 zł,
znajdowały się w nim wyżej wymienione baza pod cienie i żel do brwi,
mgiełki utrwalające, rozświetlacz, bazy i puder więc naprawdę się opłacało.
Nie wszystkie z tych produktów już przetestowałam ale do bazy i żelu do brwi
dorwałam się natychmiast i jestem z nich bardzo, bardzo zadowolona.
Baza pod cienie nadaje lekki kolor więc kamufluje przebarwienia na powiece
i świetnie utrzymuje makijaż na moich tłustych i wymagających powiekach,
ponadto ma lekką formułę dzięki czemu jestem w stanie ją gładko i równomiernie rozprowadzić.
Żel do brwi jest transparentny i dobrze utrwala moje niesforne włoski.



Ze wszystkich produktów do ust najbardziej zakochałam się w płynnej pomadce
Godlen Rose tym razem w odcieniu 03. Jest to idealny zamienick pomadki Kat Von D,
z którą się bardzo nie polubiłam ( odcień lovesick ) jednak ma w sobie jeszcze
lekkie różowe drobinki, które cudownie opalizują. 
 Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda swatch, jednak nie oddaje jej uroku w całości.





Ostatnio ciągle używam tuszu Sexy Pulp z Yves Rocher, ponieważ
daje świetny efekt na rzęsach, są pogrubione i wydłużone.
Największą zaletą tego tuszu jest to, że w ogóle się nie osypuje,
jednak minusem jest jego szczoteczka, którą trudno się precyzyjnie posługiwać,
ja jednak jestem fanką małych, silnikowych sztoczeczek.





Jeśli chodzi o usta to prawie tak mocno jak pomadkę GR pokochałam brokatową szminkę Wibo,
jej opakowanie sprawiło, że musiałam je kupić ale kosztowała grosze bo mniej niż 15 zł,
jak widać na załączonym poniżej obrazku pomadka ma ciepłą tonację różowo/brązową
i drobinki, które opalizują na zielono i niebiesko. Efekt naprawdę zachwyca. 
Nie wytrzymuje tak długo jak płynne, zastygające pomadki, ale zachowuje się całkiem
przyzwoicie i przede wszystkim niesamowicie przykuwa uwagę. 




A jakie kosmetyki was ostatnio chwyciły za serce? 

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Pielęgnacyjni ulubieńcy ostatnich miesięcy

  Witam wszystkich po długiej przerwie :)
znowu nie odzywałam się 2 miesiące, ale miałam bardzo dużo na głowie
a w dodatku mój luby sobie złamał nogę więc w wolnym czasie dotrzymuję mu towarzystwa,
i nie miałam za bardzo głowy ani ochoty żeby cokolwiek pisać.
Jeśli ktoś lubi moje pisanie i moje zdjęcia to zapraszam na >>fanpage<<
oraz >>instagrama<< bo tam zdecydowanie częściej się udzielam. 
Dzisiaj podzielę się z wami kosmetykami do dbania o skórę,
które ostatnio miałam przyjemność odkryć a już niebawem
planuję pokazać wam moje makijażowe odkrycia ostatnich miesięcy.



Na pierwszy ogień idzie moje ostatnie wielkie odkrycie jakim jest balsam do ust
Dr. PawPaw.  W zasadzie jest to bardzo uniwersalny produkt,
ale ja używam go do ust i czasami do skórek przy paznokciach jeśli tego wymagają.
Daje super długotrwałe nawilżenie, ma w składzie tylko 4 składniki
a oprócz wazeliny są to tylko naturalne ekstrakty i olejki, skład w 100% wegański
a same produkty tej marki jak wyczytałam nie są testowane na zwierzętach.
Kupuję go w pojemności 25ml w Hebe za 19,99, ale gdyby im przyszło do głowy
wycofać go znalazłam go na minitshop i w razie czego stamtąd będe zamawiać.
Znam na razie tylko klasyczną żółtą wersję ale na minti jest ich dużo do wyboru
jednak cena w internecie jest o ok 10 zł wyższa niż w Hebe.
Ponadto jest to pierwszy wegański produkt, który naprawdę polubiły moje usta
bardzo się bałam, że nie chcąc używać balsamów do ust z lanoliną
będę skazana do końca życia na suche usta i dyskomfort. 



Moja twarz bardzo polubiła produkty z firmy Fitomed, ponieważ są delikatne,
na bazie naturalnych składników, nie zapychają, nie uczulają a w dodatku nie są drogie.
Krem nr 12 do cery mieszanej tłustej i trądzikowej przypadł mi do gustu,
bo mam wrażenie że odkąd go używam moja cera naprawdę się uspokoiła,
dalej wychodzą mi pojedyncze pryszcze ale nie jest to w takiej ilości jak kiedyś,
ponieważ ten krem był dla mnie ostatnią deską ratunku przed stanami zapalnymi.
Używam go tylko na noc bo pod makijaż za bardzo się nie nadaje,
ponieważ jest dość treściwy i makijaż po nim szybko się wyświeca,
ale za to na noc jest to odpowiednia dawka nawilżenia i pielęgnacji.
Płaciłam za niego ok.25 zł ceny różnią się w zależności od sklepu.



Z Fitomedu również bardzo przypadł mi do gustu tonik ziołowy do cery tłustej.
Nie robi nic specjalnego jak to tonik, ale skóra jest po nim uspokojona,
oczyszczona, nie podrażnia i kosztował mnie ok. 13 zł więc jestem za.
Wolałabym tylko żeby zamiast dziubka do wylewania produktu na wacik,
był atomizer bo dzięki temu zużywamy mniej produktu. 



Ostatnio polecałam kremy z serii normalizującej Vianka,
a jakiś czas temu sprawiłam sobie też peeling z tej samej serii,
gdyż od czasu do czasu potrzebuję naprawdę czuć, że złuszczam naskórek
a peelingi enzymatyczne nie dają mi aż takiego efektu.
Ten produkt ma w sobie bardzo drobne granulki, które nie podrażniają
a jednocześnie po jego użyciu moja skóra jest gładka i oczyszczona.
Plusem kosmetyków z tej serii jest też przyjemny ziołowy zapach.
O ile dobrze pamiętam płaciłam za niego mniej niż 15 zł. 



Ostatnim produktem do twarzy jaki dziś wam pokażę jest maseczka do twarzy
Bania Agafii, która ma za zadanie nawilżać i odżywiać naszą skórę.
Spełnia swoje zadanie w 100% ponadto ma ciekawe opakowanie
w stylu takich owocowych musów dla dzieci dzięki czemu łatwo zabrać ją w podróż,
bo nie zajmuje dużo miejsca. Ma piękny owocowy zapach i słodki posmak. 
Płaciłam za nią jakoś 5 zł z hakiem w drogerii internetowej Ezebra,
a mamy jej w opakowaniu aż 100 ml więc starczy na dużo użyć.
Jest to moja pierwsza styczność z tą marką, którą lubi wiele kobiet
i zaczynam rozumieć co jest tego powodem:
dobra cena, dobra jakość, naturalne składniki i ładny zapach.



Bardzo dawno nie miałam nic z Yves Rocher ale coś czuję, że teraz to się zmieni.
Nie mam paragonu ale wiem, że za obydwie rzeczy płaciłam niecałe 23 zł.
Kupiłam oczyszczający szampon do włosów z pokrzywą, który domywa wszystko
i sprawia, że włosy są lśniące i jednocześnie puszyste u nasady.
Odżywkę, którą widzicie obok do zniszczonych włosów miałam już ze dwa lata temu,
dostałam ją w prezencie urodzinowym i stwierdziłam, że chętnie do niej wrócę
bo włosy po niej są gładkie, nawilżone, lśniące a jednocześnie ich nie obciąża.
Sama firma zrobiła na mnie pozytywne wrażenie ponieważ przy zakładaniu
karty stałego klienta dostałam genialny tusz do rzęs, lakier do paznokci
i próbkę kremu całkowicie gratis. Podoba mi się takie podejście do klienta,
bo czasami w luskusowych sklepach typu Sephora do zakupów za kilka stów
sprzedawcy żałują kilku próbek a tutaj dostałam dwa pełnowymiarowe produkty
i sporą próbkę kremu, która starczy na conajmniej kilka użyć przy zakupach
za zaledwie lekko ponad 20 zł, więc pewnie jeszcze nieraz coś kupię. 
Jak to mówią grunt to dobry marketing i zrobienie wrażenia na kliencie.



Jeśli chodzi o pielęgnacje dłoni to wiecie, że kocham czerwony krem do rąk 
marki Evree, a tutaj mam też serum, które codziennie używałam na noc
i dosłownie czułam jak pielęgnuje moje dłonie, rano były wciąż nawilżone.
Szkoda, że opakowanie ma tylko 50 ml ale ma treściwą konsystencję,
dzięki czemu jest bardziej wydajne niż np krem do rąk z tej serii,
który tak czy inaczej starcza mi na dłużej niż takie bardziej rozwodnione kremy.



Ostatni kosmetyk do pielęgnacji, ( mialam umieścić jeszcze żel pod prysznic
z Isany ale był z zimowej edycji limitowanej więc już raczej go nie dorwiecie )
znów marka Evree. Bardzo lubię tą firmę jak widać,
robią dobre kosmetyki, które świetnie nawilżają, ładnie pachną,
mają świetną konsystencję i dobrze się wchłaniają a są w przystępnej cenie. 
Balsam "Ratunek dla ciała" jednocześnie daje uczucie mega nawilżenia
a nie pozostawia na skórze lepkiej, nieprzyjemnej warstwy, szybko się wchłania.
Myślę, że polubi go większość osób nie tylko zimą ale też latem,
kiedy pokazujemy więcej ciała więc chcemy, żeby dobrze wyglądało
a jednocześnie nie chcemy się nieprzyjemnie lepić. Cena ok. 15 zł. 



Na koniec wniosek, o którym już wcześniej wspominałam:
dobra i w miarę możliwośći naturalna pielęgnacja nie musi być droga.
Jasne, że są tańsze kosmetyki, szczególnie do twarzy można kupić krem za 5 zł
ale pytanie czy warto oszczędzać na swojej delikatnej skórze,
czy warto ryzykować uczulenia czy zapchanie?
Przecież kosmetyki do pielęgnacji mają dawać efekty, 
które widzimy długo a nie tylko po nałożeniu kosmetyków. 
Ja czuję ogromną różnicę odkąd stawiam na jakość produktów i komfort używania
a nie tylko patrzę na cenę. Przyglądam się też składom kosmetyków i wychodzi mi to na dobre.
Jakie macie zdanie na ten temat? Jak wygląda wasza pielęgnacja?