Kilka osób nie mogło się doczekać recenzji paletki dobrze znanej marki The Balm
In The Balm of your hand i oto jest myślę, że po prawie miesiącu niemal codziennego używania
będzie ona wiarygodna i znajdziecie wszystkie ważne informacje.
Ta paletka to zbiór najbardziej popularnych kosmetyków marki The Balm.
Znajdzeimy tutaj 3 róże, kultowy bronzer Bahama Mama, 2 błyszczyki,
4 cienie do powiek oraz również bardzo popularny w świecie urodo-maniaczek
rozświetlacz Mary-Lou manizer.
Gdzie i za ile? W Douglasie za ok. 200 zł, w drogeriach internetowych ok. 130-160 zł.
Ja ją dostałam na mikołaja od mojego ukochanego, on zawsze trafia z prezentami w 10 !
Zacznę tym razem od wniosku a nie tezy jaką stanowią recenzję poszczególnych produktów:
uważam, że jeśli ktos chciałby mieć kosmetyki marki The Balm, albo chciałby je sobie wypróbować to jest jak najbardziej dobra opcja. Ta cudna paletka jest też bardzo praktyczna bo przy jej pomocy jesteśmy w stanie wykonać cały makijaż twarzy ( konturowanie bronzerem, róż i rozświetlenie)
ust oraz oczu. Wystarczy dołożyć trochę tuszu na rzęsy, jeśli ktoś używa to czegoś do brwi i podkładu,pudru i mamy makijaż tak naprawdę gotowy bez miliona pudełek, słoików i nie wiadomo czego jeszcze. Generalnie secik idealny na jakiś wyjazd kiedy chcemy mieć przy sobie najważniejsze kosmetyki i żeby nie zajmowały dużo miejsca.
Ponoć ta paletka jest z edycji limitowanej więc jeśli chcecie ją kupić to czym prędzej
pędźcie do drogerii czy zamawiajcie przez internet !
Oczywiście żeby nie było tak pięknie produkt ma swoje wady, ale o tym na samym końcu.
A teraz po kolei: przed nami 3 chyba najpopularniejsze róże do policzków tej marki
Hot Mama - to cudowny, łososiowy róż ze złotymi drobinkami, który idealnie nadaje świeżości buzi nawet po nieprzespanej, przeimprezowanej nocy. Brokat nie jest nachalny, ma maciupeńkie drobinki a nie wielkie kawałkiy brokatu. Chociaż wcześniej miałam identyczny z innej palety nie mogłam się przekonać do tego typu różu, a teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia.
Używam najczęściej, ostatnio prawie codziennie.
Tego różu można używać również jako cienia do powiek i przepięknie wygląda również na oczkach.
Instain w kolorze Argyle - klasyczny, matowy róż. W zasadzie nie wiem co o nim więcej napisać.
Nie ma w nim nic nadzwyczajnego co nie znaczy oczywiście, że jest zły jest bardzo praktyczny,
również dosyć często go używam.
Cabanaboy - jak hot mama jest to róż i cień w jednym. U mnie jako produkt do buzi się nie sprawdza,
nie podoba mi się jakoś bardzo to jak wygląda na policzkch, jest w chłodnym odcieniu,
połyskuje srebrnymi drobinkami i jest w mocnym, lekko fioletowym kolorze i bardzo łatwo z nim przesadzić. Za to na powiekach jest GENIALNY.
Teraz konturowanie światłem i cieniem:
Bahama Mama - bardzo popularny bronzer.
Chociaż bardzo dobry, na obecną chwilę najlepszy produkt do wyszczuplania i zmniejszania optycznie buzi jaki posiadam, ale to nie jest jeszcze to czego poszukuję.
Podobno łatwo nim zrobić sobie plamy jednak mnie to się nie zdarzyło nigdy
aczkolwiek fakt faktem warto z nim uważać bo jest bardzo mocno napigmentowany
jak zresztą większość produktów w tej palecie. Ładnie się blenduje dzięki czemu mamy bardzo naturalny efekt i przyzwoicie komponuje się z różnymi typami urody.
Mary-Lou Manizer - kultowy rozświetlacz, który nie ma w sobie nachalnego brokatu
dzięki czemu na buzi tworzy przepiękną taflę, która modeluje buzię.
Podobno nie odznacza się nawet przy jasnej karnacji jednak ja, osoba, która jest blada prawie jak ściana musi go dobrze rozetrzeć żeby nie było minimalnie
ciemniejszych cieni gdy nie pada na mnie światło, ale wybaczam mu to bo jest świetnym produktem.
Usta też lubią być pięknie malowane
Obydwa produkty można zarówno stosować na usta jak i na policzki jako kremowe róże.
How 'Bout Them Apples? w odcieniu Caramel - błyszczyk w karmelowym kolorze
o niestety dziwnej bardzo wodnistej konsystencji, dość długo zastyga także to najgorszy produkt
z In The Balm of your hand ale i tak jak widać czasami używam, bo ten kolor jest śliczny.
The Balm Girls czerwona szminka Mia Moore - przepiękna, żywa czerwień
daje półmatowy efekt. Mój ulubiony odcień tego koloru - intensywny, seksowny,klasyczny.
W sam raz na święta i sylwestra dziewczyny !
No i moja ulubiona część paletki, moje ulubione kosmetyki czyli cienie
Shady Lady vol. 2 Insane Jane - mój biedny, niesczęsny cień, który dostałam już pokruszony
( nie wiem kiedy uległ zniszczeniu, ale muszę go naprawić ).
Prześliczny szaro-beżowo-zielonkawy cień z cudownymi złotymi drobinkami.
Bardzo go lubię to też nie chcę zabierać się za jego naprawianie jak nie mam na to siły i ochoty
bo łatwo przedobrzyć i sobie zepsuć kosmetyk ( o naprawianiu pokruszonych produktów prasowanych na pewno też niebawem napiszę) .
Shady Lady ( wersja Special ) Shadow Fard - śliczny cieply odcień, który magicznie opalizuje na złoto. Nie jest to zgaszony pomarańcz, bardziej brzoskwinia wpadająca w brąz/beż.
Ślicznie się prezentuje - daje efekt rozświetlonej powieki.
Nute Tude, Sexy - Fenomenalny bordowy, matowy cień z najpopularniejszej paletki cieni tej marki.
Lekko wpada w brąz. Jest naprawdę fantastyczny
i stanowi cudowne otulenie zewnętrznego kącika oka.
Niestety po nałożeniu na powiękę troszkę zmienia kolor jednak mnie to nie przeszkadza, po prostu dokładam go trochę więcej i mam efekt taki jaki chcę zresztą to dość typowe dla cieni
nawet tych z wyższej półki.
Balm Jovi, Lead Zeppelin - uwielbiam zespół Led Zeppelin to nazwa koloru przypadła mi do gustu tak samo jak jego piękna zgniła zieleń ze złotymi drobinkami.
W ogóle marzy mi się cała paletka Balm Jovi, nie wiem czy bardziej przez moje zamiłowanie do rocka czy przez te piękne kolorki i uniwersalność tej palety
a może to po prostu zakupoholizm ...
Jednak tak jak wspomniałam na początku paletka nie jest idealna i bynajmniej nie chodzi mi o pigmentacje produktów bo jest przyzwoita i biorąc pod uwagę, że za ( zaokrąglę )
150 zł mamy 11 produktów to wychodzi nam całkiem rozsądna cena bo ok, 14 zł za jednen kosmetyk. Samo opakowanie na pierwszy rzut oka wygląda solidnie,
ale to tylko ten pierwszy rzut oka. Wszystkie produkty latają w środku, klekoczą sobie i są poodklejane. Może przez to mój nieszczęsny cień uległ zniszczeniu co dla mnie jest kolejną wadą.
Serce mnie boli kiedy biorę do rąk moje cudeńka i słyszę jak w opakowaniu wydają dźwięki stukotania co sugeruje, że nie są one wystarczająco dobrze zabezpieczone.
Mam jeszcze dla was inspirację świątecznych paznokci ( w czas jak zwykle ... )
ale jeśli ktoś nie zrobił jeszcze bo brak mu pomysłu to może się zainspiruje.
Wykonanie paseczków woła o pomstę do nieba ale ręka mi drżała jakbym była alkoholikiem
z wieloletnim stazem. Nie mniej jednak mnie się podobają i jestem z siebie dumna
bo chciałam coś co nie zajmie mi całego dnia a będzie efektowne i jednak trochę świąteczne.
Biały mat a na tym skośne czerwone błyszczące prążki inspirowanie cukierkowymi laseczkami charakterystycznymi zresztą dla świąt bożonarodzeniowych.
Czerwony lakier + srebrna syrenka na białej hybrydzie.
I dzisiaj w końcu miałam ochotę, siłę i czas by pobawić się techniką malowania oczu
jaką jest cut crease. Wymaga precyzji ale jest wbrew pozorom bardzo prosta.
przeprosiłam się tez z moją fioletową szminką, którą ostatnio schowałam na dno kuferka.
Jednak niebieski cień do niebieskich oczu wcale nie jest takim złym pomysłem jak widać.
Chociaż nie lubię składać życzeń świątecznych bo mam wrażenie, że ludzie robią to w wymuszony sposób jednak we mnie jest jeszcze ociupina empatii
i ta dziecięca miłość do świąt, tego czarującego klimatu więc wszystkim, bez wyjątku
życzę wszystkiego dobrego, przede wszystkim zdrowia bo bez niego jest ciężko
ale też szczęścia i ciepła nie tylko od święta.
A wszystkim blogerom i kosmetyko-maniaczkom, w ogóle ludziom z pasją rozwijania swoich
zainteresowań i talentów bo samorealizacja jest chyba najważniejsza w życiu
bez niej człowiek nie poczuje się spełniony.
I szczęśliwego nowego roku ! Bo pewnie następny post u mnie będzie już w 2016.