niedziela, 29 maja 2016

HAUL: Avon, katalog 7/2016

Zacznę od tego, że muszę was bardzo przeprosić, bo ostatnio nic nie dodawałam,
ale sprawy rodzinne niestety nie mogły zostać bez załatwienia a skoro już jest okej
to postaram się dalej conajmniej raz w tygodniu przygotowywać dla was post!

Ostatnio zostałam konsultantką Avon ale tylko na własne potrzeby - nie pozysykuję klientów etc.
tylko sobie zamawiam kosmetyki i ewentualnie jakimś bliskim osobom jeśli o coś poproszą.
Stwierdziłam, że mogę spróbować bo chociaż Avon raczej nie słynie z dobrej jakości kosmetyków,
to warto mieć jakiś rabat i niektóre produkty będę chętnie zamawiać,
zwłaszcza, że mają swoje perełki takie jak Little Black Dress albo baza pod cienie
a dzięki temu ja przynajmniej będę mieć o czym pisać na blogu. 
Najbardziej cieszy mnie dostęp do próbek - miniaturki szminek czy perfum starczają na kilka użyć,
mieszczą się wszędzie no i łatwiej potem dobrać sobie pełnowymiarowy produkt
ale o nich nie będę się rozpisywać bo zwyczajnie nie chcę tak przedłużać wpisu 
mam ich ok. 50 więc może kiedyś zrobię osobną notkę o próbkach jakie posiadam.




Woda perfumowana Femme ma słodki, delikatny i przyjemny zapach owocowo-kwiatowy,
przez ostatni tydzień sięgałam tylko po nią i jeszcze bardziej ją polubiłam
mimo, że utrzymuje się naprawdę krótko na skórze biorąc pod uwagę inne produkty 
tego typu jakie mam w swojej kolekcji a naprawdę jest ich sporo. 
Kosztuje regularnie ok. 40 zł tutaj mam opakowanie 50ml
nie jest zbyt wydajna ale jak mi się skończy to kupię znowu - fajny zapach na tą porę roku.



Perfumowany dezodorant - nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś go używał faktycznie pod pachy
za to jako tańsza alternatywa dla wody toaletowej świetnie się sprawdza.
Zapach Rare Pearls jest czymś co kocham jest mocniejszy niż Femme, wyrafinowany, 
całkiem długo utrzymuje się na skórze a to jest wiadomo istotne. 
Nie pachnie jak większość zapachów tej marki - tanio i przeciętnie,
ale daje złudzenie luksusu, udaje perfumy z naprawdę wyższej półki. 
Teraz w katalogu 8/2016 kosztuje 22,99 zł i uważam, że jeśli ktoś lubi
takie klasyczne zapachy, które przywodzą na myśl elegancką damę z początków XX wieku
to uważam, że naprawdę warto sobie wypróbować ten kosmetyk.



Teraz produkt który mnie serio wkurzył... a właściwie nie sama szminka bo za cenę 7 zł
nie spodziewam się cudów ale zdjęcie i nazwa kosmetyku Purple Power z serii Color Trend
jest supełnie czymś innym niż dostałam - w katalogu był piękny, ciemny śliwkowy odcień 
nazwa też sugeruje fiolet a tu niespodzianka - słabo napigmentowane bordo...
Kolor wina, burgund jeśli ktoś woli ciemna czerwień ale na pewno nie ma to wiele
wspólnego z fioletem. Dodatkowo pigmentacja jest bardzo słaba musiałam kilka razy
potrzeć szminką tam i z powrotem żeby uzyskać kolor taki jak na zdjęciu.
Szkoda mi nawet tych kilku złotych bo wolę dołożyć jeszcze 5 i mieć super szminkę Golden Rose.



Fioletowy tusz do rzęs chodził za mną od dawna więc kupiłam ten za jakieś mniej niż dychę
i po raz kolejny seria Avonu Color Trend mnie zawiodła.
Trwałość nawet okej, ale odcień moim zdaniem zbyt jasny, nie podkreśla rzęs one przez niego giną
no i pigmentacja słaba bo trzeba dużo razy pociągnąć rzęsy żeby je pokryć kosmetykiem. 



Od dawna farbuję włosy na czarno i nigdy nie miałam problemu z farbą - przecież czarny zawsze wygląda tak samo. A tu niespodzianka bo farba za prawie 20 zł mimo
prawidłowego nałożenia i trzymania jej na głowie tyle ile zaleca producent nie pokryła w 100%
odrostów i są one w takim kolorze ciemno brązowym a w słońcu dają rude refleksy.
Z natury mam włosy w kolorze średniego brązu z właśnie rudymi refleksami 
i nawet Joanna za 5 zł nie miała problemu żeby pokryć jednym opakowaniem farby całą głowę
kiedy robiłam czarny po raz pierwszy więc farba Avon to kolejny produkt którego nie polecam. 



Spray do stóp to rzecz, którą kupiłam a teraz zastanawiam się co z nią zrobić...
Straciłam też ok. 7 czy 8 zł więc nie rozpaczam, ale jestem zawiedziona
bo miała być ochrona przeciwzapachowa a nie spełnia w ogóle swojej roli.
Po jakiejś godzinie noszenia butków po użyciu tego sprayu zapach spoconych nóg
miesza się z lawendą a po kilku godzinach tej lawendy nawet nie czuć...
Chciałam coś na lato żeby czuć się bardziej świeżo i komfortowo ale chyba mogę o tym zapomnieć.



Pomyślałam, że mgiełka do twarzy Aloes i Bawełna może być fajną alternatywą 
dla wody termalnej, która niedawno mi się skończyła ale coś co ma w nazwie 
NATURALS, ALOES I BAWENŁNA a aloes i bawełnę ma na szarym końcu w składzie
jak dla mnie jest nieco oszustwem w moim odczuciu.
Zapłaciłam cenę przedpremierową z katalogu FOCUS ok. 5 zł 
ale wolę zapłacić więcej i mieć coś co nie jest praktycznie samą chemią. 



Jak zapewne część z was wie ja nie umiem wytrzymać bez kremu do rąk
ten miał pięknie pachnieć kakaem i kwiatem lotosu a wcale nie pachnie tak miło...
Nawilża też średnio i za szybko się wchłania - nie zdążę go dobrze rozsmarować po dłoniach a on już wnika w moją skórę. Za 5 zł w Rossmannie mam super kremy z Isany więc chyba tylko tam
będękupować kosmetyki tego typu więc tutaj też mamy bubel.



Peeling jest okej, też kosztował w granicach 10 zł skóra jest po nim gładka
i ma fajny świeży, cytrusowy zapach więc super orzeźwi po upalnym dniu. 



Żel pod prysznic z serii Senses ( czyli tej samej co peeling i kolejny żel pod prysznic, o którym wspomnę zaraz ) Joyful Tropics jest świetny - ma konsystencję takiego gluta więc mam pewność
że po wyciśnięciu go na dłoń czy gąbkę 3/4 tego co zaaplikowałam nie spłynie do kanalizacji
więc spokojnie mogę się nim myć i nie dokładać go zwłaszcza, że pieni się fajnie,
ładnie pachnie i dostępny w dwóch pojemnościach 500 i 250 ml.
Zaplaciłam za niego chyba 6 zł jak na żel pod prysznic to nie dużo.



Ten żel już ma bardziej wodnistą konsystencję niż jego poprzednik, ale też spełnia swoją rolę,
ma taki dość neutralny, waniliowy zapach i duża pojemność 500 ml więc trochę ze mną zostanie.
Teraz promocja duże żele po 7.99 więc ja chyba zrobię sobie zapas. 



Żeby nie było tak smutno i bublowo bo jak widać większość kosmetyków z tego zamówienia
po prostu okazało się dla mnie rozczarowaniem to na koniec zostawiłam
mojego nowego ulubieńca do ciała - z jednej strony Skin so soft nie do końca 
nadaje się do mojej bardzo suchej skóry, ale jest idealny kiedy zaraz po aplikacji kremu
muszę się ubrać i nie chce, żeby na moich ubraniach była tłusta warstwa 
a ubieranie spodni przypominało jakąś cholerną męczarnie.
W opakowaniu ma bardzo tępą i gęstą konsystencję, ale po kilku sekundach na naszych dłoniach
robi się idealny do aplikowania na skórę co więcej szybko się wchłania
i skóra jest po nim taka gładka i miękka. Dodatkowo ma subtelny zapach więc polecam.



A wy macie jakieś swoje hity i kity z Avonu? Jesteście albo byłyście konsultantkami tej marki?

niedziela, 15 maja 2016

Co upolowałam na promocjach w Rossmannie?

Tym razem pokażę wam produkty, które kupiłam za pół ceny podczas słynnej przeceny
-49% na kolorówkę w chyba najpopularniejszej drogerii - Rossmann.
O rzeczach, o których wspominalam we wcześniejszych postach nie będę pisać kolejny raz 
zostawię wam linki ze zdjęciami jeśli coś was ciekawi to zapraszam do zapoznania się
ale oczywiście po zapoznaniu się z resztą produktów, które dla was przygotowałam ;)









Jakoś tak się złożyło, że prawie wszystkie produkty jakie kupiłam w swoich regularnych cenach
nie przekraczają 15 zl oprócz korektora z Loreala więc jeśli coś wam wpadnie w oko
możecie sobie kupić w regularnej cenie bez obaw o swoj portfel. 



Wybrałam dwa tusze z Lovely.

Curling Pump Up Mascara, którą kocham całym serduszkiem, jest niezawodna i niezastąpiona
pod względem trwałości, efektu na rzęsach jedynym minusem jest to, że trochę szybko zasycha
ale po 3 miesiącach i tak wypada tusz wymienić więc to mój ukochany tusz. 

Natomiast maskara Lash Extension mega mnie zawiodła - skleja rzęsy jak cholera, co z tego, że je wydłuża jak musze posiłkować się czystą szczoteczką z innego tuszu bo inaczej mogę zapomnieć o efekcie pięknych rzęs chyba że ktoś lubi mieć 3 rzęsy na krzyż wówczas polecam.
W dodatku trochę się kruszy, nie jest tak trwala jak jej " koleżanka "
z półki w żółtym opakowaniu więc nie wiem dlaczego tyle osób ją sobie chwali. 
Wspomnę jeszcze, że szczoteczka jest dziwna, ciężko jej używać i nabiera za dużo produktu.



Eyelinery marki Wibo, które kocham bardzo. Są świetnie napigmentowane, trwałe, 
nie wysychają więc można z powodzeniem je przez długi czas używać do dna
 tutaj mamy klasyczny, czarny eyeliner, który w środku kryje wygodny pędzelek. 



Wybrałam też cienie do oczu Wibo Silk Wear, które w sam raz nadają się do wrzucenia do kosmetyczki, żeby było się czym pomalować od biedy kiedy nie mamy czasu żeby zahaczyć o dom
i zrobić sobie piękny makijaż oczu. 


Jak widać na zdjęciu kolorki może nie są wybitnie napigmentowane ale jest dobrze jak na ich cenę.
Nie rozumiem tylko dlaczego beżu i fioletu jest najwięcej a tamtych kolorów tak mało, że ciężko je na pędzel nabrać czy nawet załączony aplikator...



Mineralny róż do policzków Natural Beauty od Lovely wybitnie mnie zawiódł, 
bardzo, bardzo słaba pigmentacja, ciężko go nabrać pędzlem i w ogóle bubel. 
Ale to ma swoje plusy, jeśli ktoś ma problemy z nakladaniem sobie różu w nadmiarze.



Kredka do brwi marki Catrice spełnia swoje zadanie, ma fajny kolor, który nie ultenia się na rudo,
mimo, że nie jest mocno woskowa nie jest też tępa przy rozprowadzaniu a co najważniejsze
ma dołączoną szczoteczkę, którą łatwo wyczesać nadmiar produktu. 



Mega pozytywnie mnie zaskoczył transparentny żel do brwi również marki Wibo,
który nie dość że fajnie nabłyszcza wloski, utrwala je to w dodatku pięknie pachnie. 
Plusem jest też przezroczyste opakowanie, dzęki któremu widać ile kosmetyku nam zostało.



To pierwsza płynna matowa pomadka do ust, którą z radością używam. 
Piękny kolor nr. 1 co widać na zdjęciu poniżej 


Nie odbija się podczas pocałunków, nie zjada się sama z siebie - dopiero po solidniejszym posiłku
nie klusczy się i co najważniejsze - NIE WYSUSZA UST. 
Szkoda, że jest tak mało kolorów a wszystkie są takie oczojebne oprócz mojej jedynki
bo gdyby mieli jakieś bordo, brązy czy fiolety to bym od razu wykupiła wszystkie. 
Jak dla mnie to ulubieniec miesiąca a kto wie może nawet roku lub całego życia,
bo całkowicie spełnia moje wymagania - dobra jakość za naprawdę niską cenę. 



Do zwykłych lakierów ( ktorych mam naprawdę sporo i pasuje to jakoś zużyć więc czasami przez tydzień - dwa nie robię hybryd i co kilka dni zmienam manicure ) dokupiłam
odżwykę Diamond Hard i Gel Like top coat z Wibo, a jakże by inaczej 
swoją drogą to chyba moja ulubiona tania, drogeryjna marka.
Odżywka fajnie utwardza paznokcie i szybciutko wysycha
a top pięknie błyszczy - koleżanki myślały, że mam zrobione hybrydy,
ale trwałości hybryd to już nie daje - po 2-3 dniach pazurki i tak poodpryskiwane,
ale ja tak mam z każdym lakierem do paznokci więc nie narzekam.
Przynajmniej jest motywacja żeby sobie pozmieniać i ciągle mieć coś nowego na paznokciach.


Piszcie pod spodem co wy upolowałyście na promocjach w Rossmannie
i jakie są wasze ulubione drogeryjne i tanie firmy! 

poniedziałek, 9 maja 2016

Tanie, drogeryjne podkłady i korektory.


Już od dawna planowałam ten post - dzisiaj poznacie moje ulubione produkty do zakrywania mankamentów urody. Z racji takiej, że większość z tych kosmetyków już dawno wyrzuciłam,
albo są w takim stanie, że nic już nie widać na opakowaniu dzisiaj w dużej mierze
będę posługiwać się zdjęciami ze stron producentów. 


Zacznę od mojego pierwszego podkładu, który dobrze się u mnie sprawdził
używałam go kilka lat temu, ale dobrze go pamiętam


Affinitone z Maybelline to naprawdę dobry produkt. Jedyne co mnie irytowało to jego konsystencja,
która jest bardzo wodnista. Ma delikatne krycie i daje naturalny efekt, 
wtedy moja cera była bardzo dobrym stanie więc wystarczyło lekko wyrównać koloryt skóry
i wyglądałam jak po photoshopie, a że wtedy często chodziłam na zdjęcia tego właśnie oczekiwałam.
Na źle przygotowanej - zbyt słabo nawilżonej skórze produkt się trochę waży.
Kosztuje ok. 20 zł w drogeriach, w internecie troszkę taniej.


Zaprzyjaźniłam się też ze Stay Matte marki Rimmel i gdyby nie to, że ciemnieje na buzi 
a jak wiecie jestem bardzo blada byłby moim ulubieńcem.


Krycie jest bardzo mocne, ma konsystencję musu więc najlepiej nakładać go palcami.
W drogeriach jego koszt to ok. 20 zł a w internecie chodzi już po 13. 
Warto go wypróbować, cenie go za trwałość i rzeczywiście wraz z dobrym matującym pudrem zapewni nam pięknie matową skóre przez wiele godzin.


Revlon Colorstay jest klasykiem. Używają go zarówno amatorki makijażu jak i wizażystki. 


Krycie według wielu osób jest mocne, ale jak dla mnie to takie średnie + .
Największym minusem jest brak pompki ( ponoć wprowadzono już nowe wersje z pompką )
i cena w drogeriach, która wynosi ok. 70 zł a w internecie można go kupić za mniej niż 30.
Lubię go, ale nie kupiłabym go za standardową cenę bo po prostu szału nie robi.
Jest dla mnie takim przeciętniakiem, sprawdza się, nie zawodzi ale nie jest to coś fenomenalnego.
No i moją wrażliwą skórę trochę podrażniał - piekły mnie po nim czasami okolice nosa.


Zakochałam się Skin Balance firmy Pierre Rene.


On jest moim dotychczasowym ulubieńcem - piękne krycie podobne do w.w Revlona 
więc takie średnie z plusem nie robiące efektu maski co jest bardzo ważne ,
wygodne opakowanie z pompką, cena waha się od między 22 a 30 zł.
Jest trwały, znajdziemy tam kolor idealny dla bladziochów ( mój numer to 20 ).
Bardzo się polubiliśmy - nie sprawia żadnych problemów na mojej mieszanej cerze.


Odkryciem ostatnich tygodni okazał się dla mnie podkład firmy Ingrid który jest tutaj najtańszy 
kupiłam go w drogerii internetowej za niecałe 13 zł. 


Nazywa się Ideal Face i rzeczywiście dla osób, które mają nieco zaczerwienień i innych mankamentów daje bardzo fajny, naturalny efekt. 
Krycie jest delikatne, porównałabym go do Affinitone. 
Znalazłam swój idealny kolor - nr. 10 kość słoniowa, który jest dla mnie perfekcyjny.
Fajnie się miesza z innymi podkładami więc kością słoniową można rozjaśnić inny fluid.
ja jeśli chce wzmocnić krycie to dodaje do niego najczęściej mojego Skin Balance.
Dodatkowo opakowanie jest lekkie, wygodne i z pompką. 
Minusem jest to, że nie widać ile produktu nam zostało ale wybaczam za 
stosunkowo wysoką jakość i niską cerę. U mnie to produkt idealny na codzień. 


Teraz przejdę do korektorów, tylko dwa, które znam są według mnie godne uwagi
 - zacznę od polskiej marki Hean.


High Definition kosztuje ok. 13 zł, jeśli ktoś ma delikatne since wokół oczu to świetnie
je zakryje. Jest trwały, nie zbiera się po chwili w zmarszczkach więc po prostu bardzo go lubię.
Co więcej kosmetyk jest naprawdę wydajny. 


Na koniec zostawiłam sobie mój najnowszy dobytek - Loreal True Match


Spodziewałam się po nim czegoś więcej bo w regularnej cenie  w Rossmannie kosztuje prawie 4 dychy, a w internecie do kupienia już za 18 zł. Dużo osób go chwali,
ja go nawet polubiłam, ale nie jest to kosmetyk mojego życia.
Krycie ma rzeczywiście mocne, ale trzeba go dobrze wklepać i przyprudrować żeby nie zbierał 
się w zmarszczkach. Numer 1 jest bardzo, bardzo jasny więc u mnie po prostu się sprawdza
niestety trzeba uważać bo jak nałożymy go za dużo to po prostu nam ściemnieje.  


Piszcie w komentarzach o waszych ulubionych niedrogich kosmetykach ! 

wtorek, 3 maja 2016

Ulubieńcy kwietnia 2016

Mimo, że w tym miesiącu kupiłam sporo nowych kosmetyków
niestety nie zbyt wiele z nich mnie urzekło.

Zacznę od czegoś, co bardzo lubię - olejek pod prysznic Nivea
jedyny produkt do pielęgnacji w tym miesiącu, który tak bardzo mnie urzekł.


Nie dość, że ślicznie pachnie, ma duże opakowanie - pół litra,
jest bardzo delikatny, faktycznie ma coś wspólnego z olejkiem - skóra po nim jest taka miękka, jakbym nałożyła odrobinę oliwki w dodatku jeszcze świetnie się pieni.
Kosztuje ok. 10 zł w drogeriach internetowych więc naprawdę się opłaca.


Miałam kupować na Rossmannowych promocjach podkład,
ale bardziej byłam ciekawa Ideal Face z Ingrid - wiele osób zachwala je sobie
więc stwierdziłam, że muszę go mieć i sama się przekonać o jego jakości 
- faktycznie, jest po prostu świetny jak na jego cenę nie ma się czego czepić. 


Najjaśniejszy odcień jest perfekcyjny dla mnie więc jestem bardzo zadowolona,
cena też jest zniewalająca ok. 15 zł za tak dobry kosmetyk.
Zresztą niebawem chce zrobić dla was post o dobrych i niedrogich podkładach
więc wtedy opowiem wam o nim więcej, może do tego czasu zamówie sobie
jeszcze jeden fluid tej samej marki w tubce, bo z tego co widziałam kolory są identyczne.

Całkowicie uwiódł mnie brązowy eyeliner z Lovely, który kosztuje ok. 8 zł w Rossmannie.


Z tej serii miałam czarny eyeliner, w ogóle lubię linery Wibo ( tak bo Lovely i Wibo to jest ta sama firma, dlaczego to wam nie powiem bo nie wiem ) - są fajnie napigmentowane i trwałe.
Ten kolor szczególnie ciekawie wygląda zresztą popatrzcie na zdjęcia efekt mówi sam za siebie,
piękna delikatna, brązowa kreska świetnie sprawdzi się do delikatnych makijaży
jako alternatywa dla oczywistej, czarnej. Musicie wiedzieć, że jak na mnie to bardzo
subtelny makijaż, nic nie poradzę że mam słabość do wyrazistych i kolorowych.
Myślę, że to absolutnie mój hit i pewnie przez jakiś czas ciągle będę po niego sięgać.




No i jeśli chodzi o produkty, które w 100% mnie zachwyciły 
to niestety już wszystko, myślałam, żeby umieścić tu Fixing Powder Wibo, o którym
pisałam wam ostatnio, ale nie ukradł mojego serduszka do końca więc sobie daruje. 

A jacy są wasi kwietniowi ulubieńcy? :D