piątek, 15 grudnia 2017

Makijażowi ulubieńcy ostatnich miesięcy

Cześć wszystkim po ponad dwumiesięcznej przerwie!
Zebrałam najlepsze kosmetyki, które odkryłam w październiku i listopadzie
bo są tutaj naprawdę perełki warte uwagi i muszę się z wami nimi podzielić!


Zakochałam się w wodoodpornym eyelinerze z Wibo. 
Jak wiadomo kosmetyki tej marki kosztują grosze, ja na promocji w Rossmannie
dałam za niego mniej niż 5 zł a naprawdę jestem zachwycona.
Jest rzeczywiście wodoodporny - a więc trwały,
nie rozmazuje się, nie kruszy i ma intensywny czarny kolor.
Pędzelek jest precyzyjny więc to kosmetyk idealny do własnego użytku
szczególnie na wyjazdy. Uwielbiam kosmetyki, do których nie muszę
używać dodatkowych narzędzi. Zajmuje to mniej miejsca i czasu.




Kobo wypuściło w nowej kolekcji nie tylko ciekawe cienie i pigmenty
ale też świetne, napigmentowane i przystępne cenowo ( ok 19,90 zł ) pomadki w płynie.
Formułą przypominają mi bardzo Golden Rose a więc są trwałe i komfortowe na ustach.
Posiadam odcienie Red Velvet oraz Love Thunders Torm.




W końcu sprawiłam sobie też paletkę rozświetlaczy od jednej z moich ulubionych
tanich firm Makeup Revolution. Paleta nazywa się ultra pro glow.
Roźswietlacze są świetnie napigmentowane i trwałe, dają piękny efekt.
Można je dowolnie łączyć ze sobą tak by uzyskać odpowiadający nam wygląd na skórze.



Wiele osób jest totalnie zakochanych w prasowanych pigmentach z Kobo.
Nie są to klasyczne cienie tylko sprasowany pigment przez co jest bardzo delikatny
i nie radziłabym go zabierać ze sobą w podróż czy nawet do klientek, bo może się 
okazać że podczas wyprawy cały popękał - jednak wystarczy później uklepać go palcem
i wraca do pierwotnej formy, nie mniej jednak jest to dość kłopotliwe.
Odcień, który ja posiadam to pomegranate, który jest bordowy i opalizuje
na złoto/różowo/fioletowo. Jest naprawdę bajeczny i uwielbiam go nakładać 
na klej do brokatu z Kryolanu, gwarantuje to trwały i mega błyszczący efekt.
Z tego co pamiętam płaciłam za niego ok. 25 zl więc majątek to to nie jest. 



Kolejna błyskotka z Kobo - opalizujący na zielono pigment o nazwie Kiwi Secret.
Swatch, który zamieszczam na dole wyrazi wszystko na temat tego produktu.
Cena to ok. 30 zł i jak wszystkie produkty Kobo dostępny tylko w drogeriach Natura. 



Ostatnia błyskotka na koniec - fioletowy, sypki roświetlacz marki Wibo.
Kosztuje niecałe 20 zł więc niewiele jednak jak na Wibo nie jest to też najtańsza opcja.
Od razu mówię, żeby wybić sobie z głowy używanie go jako rozświetlacza 
ponieważ ma on w sobie milion drobin. Za to polecam jako zwyczajny, błyszczący pigment.
Używam na wewnętrzną część ruchomej powieki, lub tylko do rozświetlenia wewnętrznego kącika.


Poniżej swatche tych cudownych błyskotek.
Od góry: pomegranate z Kobo,
violet shimmer od Wibo
oraz znów Kobo - pigment kiwi secret. 



Znacie moich ulubieńców? Piszcie koniecznie! 

wtorek, 3 października 2017

Makijażowi ulubieńcy września 2017

Z powodu choroby mam w końcu chwilkę żeby się zając swoim zaniedbanym blogiem.

W minionym miesiącu przetestowałam mnóstwo kosmetyków i o ile z pielęgnacji
nic szczególnie nie przypadło mi do gustu o tyle mam wiele makijażowych ulubieńców.



Jestem absoultunie zakochana w palecie Makeup Revolution, która nazywa się
Dynamic - kupowałam ją na promocji na ekobieca za niecałe 50zł.
Jakość cieni tej firmy jest według mnie świetna biorąc pod uwagę dostępność
oraz naprawdę korzystną cenę. Ta paleta 35 cieni do powiek jest mocno " inspirowana "
jedną z palet Morphe. Są to w 100% moje kolory, kocham róże i fiolety
a w dodatku mamy też trochę odcieni bardziej ciepłych, wręcz pomarańczowych.
Używam jej bez opamiętania do malowania klientek.
Jestem nią naprawdę oczarowana i dawno tak się nie jarałam żadnym kosmetykiem.
Mając ją w rękach mam milion pomysłów na wykorzystanie jej
i gdybym tylko mogła malowałabym się nią na okrągło i bez przerwy. 



Pod koniec sierpnia w cenie ok 10 zł upolowałam w Naturze nowe, matowe paletki
z My Secret Cinamon Rolls i Violet Hills. Jak to cienie z My Secret są dobrze napigmentowane,
bardzo mocno się sypią no i niestety w obydwu paletkach cienie mi się pokruszyły,
o ile ta paletka brązów mi upadła o tyle różowa pokruszyła się tak sama z siebie,
prawdopodobnie już była uszkodzona jak ją kupiłam a ja tego nie zauważyłam.
Cienie tej firmy to mimo wszystko są jedne z moich ulubionych drogeryjnych.



Skoro już mowa o My Secret sprawiłam sobie też pojedynczy, czarny cień i obecnie
tylko jego używam. To najlepiej napigmentowana czerń z jaką miałam do czynienia.




Konturowanie z Kobo to jedna z moich ulubionych ostatnio czynności w makijażu.
W końcu zaopatrzyłam się w trójkę  pudrów do konturowania
( 2 miniaturki bronzerów i jeden puder, którego jakoś nie używam )
oraz stick do konturowania w idealnym, chłodnym i dość jasnym kolorze. 
Kobo to jedna z lepszych polskich firm, szczególnie jeśli chodzi o produkty 
do konturowania. Naprawdę warto się z nimi zapoznać jeśli ich jeszcze nie macie!



Jak już mówię o naszych rodzimych i tanich markach to muszę wspomnieć o matowej
szmince z Bell, którą upolowałam robiąc zakupy w Biedronce.
Jest ona z serii Velvet Story i wybrałam odcień nr. 3, bardz fajny i ciepły nudziak,
z beżowo-różową tonacją. Jest bardzo aksamitna w konsystencji,
łatwa w aplikacji nawet lepsza niż Velvet Matte z Golden Rose,
jednak tutaj gama kolorystyczna nie jest aż tak duża i ciekawa a szkoda!
Mam nadzieję, że na jesień w biedronce pojawią się jakieś fajne cudeńka z Bell
ponieważ ta firma niejednokrotnie pozytywnie zaskoczyła wszystkich.
i mam nadzieję że w tym sezonie również tak będzie.



W końcu udało mi się też upolować bananowy puder z Wibo, jest bardzo fajny, 
dla mnie trochę za żółciutki ale lubię go do bakingu.
Drobno zmielony i idealny pod oczy. Zaletą jest też miły, subtelny, bananowy zapach
oraz wiadomo cena i dostępność kosmetyku w każdym Rossmannie 
( o ile nie jest wyprzedany ). Jednak trochę bardziej wolę Fixing Powder z Wibo,
jeśli chodzi o pudry pod oczy i do bakingu. 



W końcu znalazłam korektor idealny dla takiego bladziocha jak ja!
Korektor marki Sephora w odcieniu 06, chyba najjaśniejszy jaki jest dostępny.
Jest to typowo porcelanowy, jaśniutki i mocno napigmentowany kosmetyk.
Bardzo ładnie wygląda na skórze, stapia się z nią i ma przyzwoite krycie. 
W końcu mogę naprawdę rozjaśniać swoją okolicę pod oczami.



W końcu wyrpóbowałam kochaną i zachwalaną przez wszystkich bazę pod cienie
firmy Zoeva w wersji matowej ( jest jeszcze perłowa ).
Cenowo wychodzi naprawdę korzystnie, jest wydajna, ma ładny, jasny kolor. 
Pięknie utrzymuje cienie, świetnie się z nią pracuje i ma bardzo leciutką konsystencję.
Warta wypróbowania zwłaszcza, że kosztuje niecałe 40 zł.



Na koniec błyskotka od Golden Rose.
Jestem absolutnie zakochana w tym brokatowym eyelinerze i z pewnością
dokupię pozostałe kolorki. Na zdjęciu tego nie widać, ale to nie jest tylko złoty blask,
ale wielowymiarowe takie holograficzne drobinki - na żywo coś niesamowitego.


Jeśli to czytasz to znaczy, że udało Ci się dobrnąć do końca!
Sporo tego było w tym miesiącu i zapewne w październiku będzie jeszcze więcej,
bo wiele marek między innymi Kobo czy Lovely wypuszcza na jesień nowości
więc pewnie drogerie będą oblegane jak nigdy! 

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Ulubieńcy wakacji 2017


Ze względu na brak czasu postanowiłam zgromadzić ulubione kosmetyki 
z lipca i sierpnia i zrobić ulubieńców wakacji,
mam tutaj dla was naprawdę fajne perełki, które są warte zakupu. 



Podkładem, z którym naprawdę się zaprzyjaźniłam jest Maybelline Fit me!
Matte+ Poreless dla skóry normalnej i tłustej.
Ma ładne krycie, jest trwały i przystępny cenowo ( ja kupiłam na Ezebra za ok. 19 zł ).
Lekko zastyga i w połączeniu z pudrem ryżowym z ecocery daje naprawdę fajny,
długotrwały mat a jednocześnie fładnie stapia się ze skórą więc wygląda bardzo naturalnie.



H&M ma bardzo ciekawą serię kosmetyków. Ten rozświetlacz to odcień
delicate pearl i kosztował dokładnie 49,90zł za dużą ilość produktu - 8 gram,
w pięknym i solidnym opakowaniu z lusterkiem.
Jak widać na załączonym obrazku daje on efekt niesamowitej, złocistej tafli,
jednak trzeba z nim uważać bo jeśli na skórę nie pada światło a nałożymy go zbyt wiele
wygląda na twarzy dość brudno i sino. W dodatku dość specyficznie śmierdzi.
Mimo wszystko polecam bo to co robi na twarzy wygląda mega imponująco. 



Jestem totalnie zakochana w pigmentach z Glam Shopu.
Pięknie błyszczą, mają bardzo ciekawe odcienie i praktycznie się nie osypują
co jest fenomenem wśród tego typu produktów.
Na spokojnie można z nimi pracować przy pomalowanej wcześniej twarzy. 
Kosztują 15 zł i za tą cenę naprawdę polecam, jestem pewna, że kupię jeszcze jakieś kolorki.

Posiadam odcienie ( od lewej )
rudy róż - nie mogłam uchwycić jego różowych tonów na zdjęciu,
ale musicie mi wierzyć na słowo, że jest bajeczny
denaturat - piękny, głęboki fiolet
śnieżka - jak sama nazwa wskazuje, biały opalizujący na srebrno pyłek
amore - delikatny róż ze srebrzystą poświatą

Ja nakładam je na klej do brokatu z Kryolanu - dają wtedy najlepszy efekt.





Skoro już wspominam o tym produkcie to trzeba o nim opowiedzieć więcej.
Kupiłam sobie go za jakieś też 15 zł na Ladymakeup. 
Wystarczy go odrobinka by pięknie " złapał " błyszczący produkt i wydobył z niego
to co najlepsze - wielowymiarowość, pigmentację i blask. 
Po prostu produkt  w 100% spełnia swoją rolę więc naprawdę polecam. 



Zaopatrzyłam się ostatnio w aż 3 nowe kolorki pomadek w płynie z Golden Rose.
Nie będę się rozwodzić na ich temat - są bardzo komfortowe w noszeniu,
dobrze napigmentowane, trwałe i przy tym przystępne cenowo.
Poniżej swatche 25,02,20. 




Jeśli chodzi o zapach jaki maltretowałam codziennie to woda toaletowa
z Zary Wonder Rose. Jest to bardzo słodki, ale jednocześnie delikatny aromat.
Nie jest to woda wyjątkowo długotrwała ale nie ulatnia się też szybko. 
Za 100ml płacimy jedyne 39,90 więc to naprawdę się opłaca,
zapachów do wyboru jest sporo i każdy znajdzie coś dla siebie. 
Podoba mi się tymbardziej, że zapach nie jest taki "tani",
pachnie bardzo luksusowo. To dobrze wyważona kompozycja, 
także szczerze polecam miłośniczkom słodkich zapachów. 


Jak znacie te produkty to wypowiadajcie się co o nich myślicie na dole! 

środa, 12 lipca 2017

Ulubieńcy czerwca 2017

Chyba już tak będzie zawsze że na blogu będzie pojawiał się jeden czy dwa posty mięsięcznie,
dostałam awans w pracy więc jestem w niej codziennie po 8h + mam dużo nauki
związanych z nowym stanowiskiem, w soboty maluje klientki i po prostu
padam na pysk, nie mam weny ani siły pisać bloga, a nie chce robić tego na siłę.

Jednak ulubieńców czerwca wam pokażę, wprawdzie nie są to jakieś bardzo
tanie produkty ( zazwyczaj staram się pokazywać jednak te ekonomiczne rozwiązania )
ale nic nie kosztowało tutaj powyżej 100 zł więc jest dalej przystępnie cenowo.
Postanowiłam wyposażyć swój kuferek w kilka nowości, które wcześniej oczywiście
musiałam przetestować, większość nowych produktów jakie kupiłam sprawdziło mi się.




Żałuję, że tak długo zwlekałam z przetestowaniem podkładu Bourjois Healthy mix.
Wybrałam dla siebie numer 52 i jest on idealny, kiedy niestety teraz jestem trochę opalona.
Podkład ma dobre krycie a jednocześnie pięknie stapia się ze skórą, da się go stopniować
i nie czuć go na twarzy, w dodatku o dziwo na mojej mieszanej cerze bardzo długo się utrzymuje
( po 10h może nie wygląda nienagannie ale dalej jest przyzwoicie ).
Jest podkładem, który pięknie wygląda na skórze, sprawdza się na cerze mieszanej,
suchej, młodej i dojrzałej. Taki podkład uniwersalny.
Już rozumiem wszystkie zachwyty nad nim bo też dołączyłam do zakochanego grona.
W internecie do kupienia za ok 30 zł więc tanio, w drogeriach ok. 50-60 zł. 




Zdecydowałam się też na Wonder Stick firmy Nyx, którą ostatnio bardzo lubię.
Jest firmą pro, która ma jednocześnie przystępne cenowo i cudowne jakościowo kosmetyki.
Chciałam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i mieć 2 ciemne kolorki do konturowania
czy drugi do ocieplania twarzy na mokro, ale ten jaśniejszy odcień jest soczyście pomarańczowy...


Ten drugi, jaśniejszy kolor ma być do rozjaśniania skóry tylko ciekawe kto ma taki odcień cery?
No nic, ciemiejszy fajnie sprawdza się do konturowania bo kolor przypomina mi Bahamę Mamę
z The Balm i te produkty pięknie ze sobą współgrają, oczywiście najpierw na podkład 
konturuję Nyxem a później przypudrowaną skórę "poprawiam" bronzerem The Balm. 
Sticki od nyxa są stosunkowo drogie bo kosztują ok. 50 zł ale naprawdę lubie ten produkt
i chce kupić przynajmniej jeszcze ze dwa inne warianty.




Zdecydowałam się też wypróbować wodoodporne kredki do oczu z Inglota,
klasycznie najczęściej używane kolory - beż oraz czerń.
Produkty są o tyle fajne, że nie zastygają od razu także jest czas żeby z nimi popracować,
rozetrzeć je ładnie no i rzeczywiście są bardzo trwałe nawet na linii wodnej.
Jedna kredka to koszt koło 35 zł i moim zdaniem jest to mało jak na tak dobry produkt. 




Pani w Sephorze niesamowicie zachwalała puder HD z Makeup Forever,
który za małe opakowanie 4g kosztował 85 zł ale ma jedną niesamowitą właściwość...
nie ważne co nim przypudrujemy ta rzecz zyskuje odporność na ścieranie,
wręcz wodoodporność jak przy żadnym innym pudrze.
Ma dużo krzemionki w składzie więc może bielić twarz na zdjęciach,
ale polecam choćby do własnego codziennego użytku - np. do utrwalania pomadek. 
Bo zwykła kremowa szminka po jej użyciu nie tylko zyska na macie
ale będzie zachowywać się jak płynna, matowa pomadka wysokiej jakości. 
Jest drobniutko zmielony przez co świetnie wygładza skórę.
Naprawdę polecam wypróbować chociaż to małe opakowanie,
a ja na pewno jak wykorzystam to - wrócę po większe!


Znacie te produkty? Co o nich sądzicie?

niedziela, 18 czerwca 2017

Ulubieńcy maja 2017.

Tym razem zaniedbałam totalnie mojego bloga, przyznaje się bez bicia ale to dlatego,
że dostałam wymarzoną pracę wizażysty w salonie kosmetycznym.

Wszystkie chętne osoby z Krakowa i okolic na makijaż u mnie zapraszam 
do salonu Magmus Nail Point ulica Starowiślna 29. 


A teraz już zajmiemy się moimi ulubionymi produktami
w cudownym miesiącu, jakim był maj.


Zamówiłam na aliexpress te cudowne pędzle za niecałe 40 zł,
jest ich 12 sztuk, są syntentyczne i piękne.
Włosie jest raczej rzadkie ale miękkie i nie wypada.
Z niektórych pędzli jestem bardziej zadowolona, z niektórych mniej,
ale bardziej kupiłam je z myślą o cieszeniu oka niż o używaniu,
chociaż przyznaję że pędzel do brwi jest świetny, oraz małe pędzle do twarzy
bo bardzo mi takich brakowało w mojej kolekcji. 
Ogólnie za tą cenę naprawdę warto kupić, choćby dla ozdoby toaletki
a makijaż jak najbardziej również da się nimi wykonać.



Zakochałam się w wodoodpornym tuszu z Eveline, który nazywa się Extension Volume.
Jest naprawdę trwały, naprawdę wodoodporny więc wręcz nie do zdarcia,
a co też ważne pięknie trzyma skręt zalotki, ładnie podkreśla spojrzenie.
Podarowałam go swojej mamie i też jest bardzo zadowolona.
Jego cena to ok. 13 zł więc naprawdę przystępna.



Zaprzyjaźniłam się też z tonikiem firmy Ziaja
( tak wiem ta firma to zło bo chemia itd, ale lubię tą markę, ma dobre kosmetyki,
sprawdzają mi się, nie uczulają a chemia jest wszędzie,
wszystko jest rakotwórcze i szkodliwe więc nie będe rezygnowała z produktów,
które lubię i mi służą bo i tak pewnie umrę na jakąś cywilizacyjną chorobę ).
Produkt kosztuje w granicach 10 zł, przyjemnie odświeża, jest bardzo delikatny,
aplikator świetnie go rozpsikuje w drobną mgiełkę.
Czasami pryskam go na makijaż zeby ściągnąć nadmierną pudrowość
i nie rozpuszcza makijażu, a wręcz pięknie go scala.



Na Rossmannowskiej promocji 2+2 na pielęgnacje twarzy zakupiłam bardzo
fajny krem matujący firmy Mixa, który normalnie kosztuje w okolicach 20 zł.
Świetnie sprawdza się na mojej mieszanej cerze, makijaż genialnie się na nim
utrzymuje, w dodatku produkt jest niedrogi także polecam wypróbować.


No i to koniec spóźnionych ulubieńców ( postaram się poprawić! )
Dajcie znać czy znacie te produkty i co o nich myślicie.

niedziela, 7 maja 2017

Ulubieńcy kwietnia 2017!

W kwietniu udało mi się uzbierać kilka porządnych ulubieńców kosmetycznych,
troszkę późno się z wami dzielę ale jestem!


Zaczynam od pielęgnacji bo tutaj znalazł się tylko jeden produkt
i jest to cudownie pachnące mleczko do ciała z Bielendy.
Opowiadałam o nim w poprzednim wpisie.
Kosmetyk ma wygodne opakowanie z pompką, naprawdę cudowny zapach
i przyjemnie nawilża skórę do tego szybko się wchłania. Polecam!



Kiedy zrobiło się troszkę cieplej polubiłam się z fixerem firmy Golden Rose.
Jest bardzo wydajny, cudownie ściąga nadmierną pudrowość i faktycznie utrwala makijaż.
Dodatkowo jest łatwo dostępny i niedrogi, czego chcieć więcej?



Po chyba 2 latach używania matowych pomadek przeprosiłam się z błyszczykami.
Rok temu na promocji w Rossmannie kupiłam bezbarwny błyszczyk z Miss Sporty,
który pięknie pachnie kokosem, daje efekt tafli i jest bardzo komfortowy na ustach.
Jego data przydatności to 24 miesiące więc myślę że dam mu w rok radę,



Żałuję że dopiero teraz zdecydowałam się na bronzer z Kobo Sahara Sand.
Upolowałam go na promocji w Naturze za 12 zł. Jego kolor jest taki subtelny,
że nawet na takiej bladej twarzy jak moja ledwo go widać.
Idealny dla osób początkujących i na codzień kiedy chcemu naprawdę naturalny efekt.


Piszcie koniecznie na dole jacy są wasi kosmetyczni ulubieńcy minionego miesiąca!

wtorek, 25 kwietnia 2017

Nowości w mojej pielęgnacji.

Dużo się ostatnio w moim życiu zmieniło, zmieniło się też kilka produktów
jeśli chodzi o moją pielęgnację i naprawdę warto o nich wspomnieć.



Totalną rewolucją jeśli chodzi o moją pielęgnację stóp stał się krem z Ziaji
( a jakże :) to moja ulubiona firma , bo to Polska marka,
tania przede wszystkim a ma sporo dobrych kosmetyków
no i co najważniejsze produkty te nie są testowane na zwierzętach! )
krem jest z mocznikiem. Zrobiłam sobie zabieg złuszczania stóp no i teraz
jak mam je takie gładziutkie to trzeba je codziennie sumiennie nawilżać,
żeby były miłe w dotyku i latem pięknie wyglądały w sandałkach.
Krem kosztuje ok. 10 zł za aż 100ml także naprawdę ma to sens.
Produkt szybko się wchłania, cudownie nawilża i ma fajną konsystencję.



Jak już jestem przy stopach to pokażę wam te skarpetki złuszczające,
o których była mowa wcześniej. Są one firmy Shefoot, kupiłam je w naturze
w promocji za niecałe 13 zł. Już po 3 dniach skóra z moich stóp zaczęła
się złuszczać, teraz minęło ok. 10 dni i skóra jeszcze schodzi w niektórych miejscach.
Niestety nie złuszczyła się pięt, mam nadzieję że jeszcze zejdzie, ale nawet jeśli nie
to i tak jestem zadowolona bo dawno nie miałam takich gładkich stópek przy
minimalnym wysiłku, bo skarpety zakładamy na ok. godzinkę i np. oglądamy film, 
czytam książke czy siedzimy przed kompem więc nie trzeba się namęczyć
a efekt jednak jest świetny, takiego nie osiągnęłabym pewnie żadną tarką czy pumeksem.



W kwestii pielęgnacji miejsc intymnych również polegam na Ziaji,
ich kosmetyki nie podrażniają, są bardzo wydajne i dają takie uczucie świeżości,
a cena za ogromne opakowanie chyba pół litra albo coś koło tego to zaledwie 8 zł z hakiem.
Teraz mam ten płyn przeciw podrażnieniom i rzeczywiście spełnia obietnicę producenta.



Moja Mamuśka ostatnio zakupiła mleczko do ciała z Bielendy,
o cudownych zapachu kokosowo-daktylowym, jest on bardzo apetyczny i orientalny,
ale ponieważ moja Mama takich zapachów nie lubi mleczka używam ja
i jestem z niego bardzo zadowolona. Zapach jest naprawdę cudowny,
ja lubię takie mocne, zmysłowe zapachy a sam kosmetyk świetnie nawilża,
dobrze się wchłania i pozostawia skórę taką miękką w dotyku. 
No i szacun za wygodne opakowanie z pompką. 
Jedyny minus tego produktu to fakt, że nie jest zbyt wydajny.


Już kiedyś pokazywałam wam płyn micelarny też marki Bielenda
tylko w wersji różowej. Uwielbiam te płyny za pojemność,
bo używam z Mamuśką na spółkę i starczają na ok. 2 miesiące,
dobrze usuwają makijaż, nie podrażniają skóry, nie pozostawiając
uczucia np. tłustej skóry albo przesuszonej. Potem tylko przemywam twarz
szarym mydełkiem ze srebrem albo emulsją micelarną i wiem, że makijażu
na mojej twarzy już nie ma. Cena też przyzwoita, bo stacjonarnie kosztują
koło 16 złotych także to się bardzo opłaca, w necie widziałam za ok. 12 
także minimalna kwota jaką płacimy stacjonarnie za płyny w mniejszej pojemności.



A jakie kosmetyki są waszymi pielęgnacyjnymi niezbędnikami?

Dajcie znać jak podobają wam się zdjęcia w tym poście, bo sprawiłam sobie 
Samsunga S7 i teraz nim zamierzam fotografować moje makijaże,
kosmetyki oraz piękne miejsca, które zwiedzam.
Moim zdaniem aparat w tym telefonie jest bardzo dobry,
ale zależy mi na waszej opinii bo chcę żeby moim czytelnikom
miło się przeglądało to co tworzę dla nich! 

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Lakiery hybrydowe Neonail.


W końcu się wzięłam za recenzję, którą obiecywałam już dawno.
Ulubieńców marca nie będzie bo nie używałam za dużo nowych kosmetyków
w tym miesiącu, a te które testowałam niespecjalnie mi przypadły do gustu.


Dzisiaj wezmę pod lupę lakiery hybrydowe marki Neonail.
Posiadam w swojej kolekcji bazę, dry top, hard top oraz 6 kolorowych lakierów
( na zdjęciu, na wzorniku jest 5 oprócz tego mam jeszcze biały,
kolory w rzeczywistości wyglądają tak jak na wzorniku przynajmniej przy moich
ustawieniach monitora i telefonu więc myślę,że śmiało możecie się tym zdjęciem sugerować ). 

Jeśli chodzi o takie kwestie ogólne to:
pędzleki są bardzo dobre, wygodnie aplikuje się nimi lakier zarówno na naturalną płytkę
jak i na pazurki podratowane żelem. Posiadam pojemności 6ml, i przy ilości lakierów
jaką posiadam z różnych marek ( ok. 30 ) oraz przy częstotliwości robieniu manicure
zarówno sobie jak i komuś ta pojemność jest idealna, bo wiem że się nie zmarnuje.
Lakiery trudno odmaczają się w acetonie ale dla mnie to nie jest problem,
ponieważ ściągam manicure pilnikiem bądź frezarką. 

Hard Base oraz Hard Top są w porządku, bez szału niczym nie wyróżniają
się na tle innych marek, można używać i być zadowolonym po prostu.
Jeśli natomiast chodzi o Dry Top to jest bardzo przyjazny,
szczególnie do pyłków typu kameleon czy efekt lustra, bardzo ładnie błyszczy,
no i nie trzeba go przecierać wacikiem  bo nie posiada warstwy dysperysjnej.
Z lakierów kolorowych jestem zaś bardzo zadowolona i będę je chwalić
ponieważ starczają 2 maksymalnie 3 warstwy w przypadku jaśniejszych kolorów
do idealnego pokrycia pazurka. Lakier nie ucieka na skórki,
rozprowadza się równomiernie, nie śmierdzi jakoś strasznie.
Mój manicure wykonany tymi produktami prezentuje się nienagannie do zdjęcia,
o ile z własnej winy sama czegoś nie popsuję np. nie porysuje albo nie złamie pazura.

Lakiery te w wersji 6ml kosztują mniej niż 30 zł. Jest to uczciwa cena
jak na tego typu produkt i moje jedyne zastrzeżenie to kwestia,
jak słabo odmaczają się w acetonie, ale tutaj marki Cosmetics Zone chyba żadna inna firma
niestety nie pobije, bo tamte dosłownie odchodza płatami po max 10 minutach,
tutaj nie pomoże nawet 20 minut siedzenia z wacikami i zawsze trzeba coś spiłować
więc dla osób, które tak lubią zdejmować stare zdobienia to może być problem.
Nie mniej jednak polecam, zwłaszcza do użytku domowego,
konsystencja nie jest zbyt gęsta ani zbyt wodnista więc idealne do nauki,
cenowo są w miarę przystępne i można je zakupić online oraz w drogeriach np. w Douglasie.


A jakie są wasze ulubione lakiery hybrydowe i dlaczego?

środa, 15 marca 2017

Golden Rose - recenzja zbiorcza.

Dalej bazuje na kosmetykach z Golden Rose, jeśli chodzi o posty
 bo oprócz moich prezentów urodzinowych, które dostałam od bliskich
był to jedyny większy zakup kosmetyczny w ostatnim czasie z nowościami.
Moje zbiory kosmetyczne są już naprawdę spore i nie mam potrzeby kupować nic nowego,
a rzeczy które na bieżąco mi się kończą typu tusze do rzęs, podkłady, jakieś kremy
to kupuje na szybko to co już mam wypróbowane, bo odkładam pieniążki
na kursy i szkolenia związane z moją pasją więc nie chce niepotrzebnie rozwalać tych pieniędzy
na rzeczy, które mogą mi się nie sprawdzić bo to podwójny wydatek.



Na pierwszy ogień idzie fixer spray z Golden Rose, jego cena to niecałe 30 zł za 120 ml.
Pięknie ściąga nadmierną pudrowość makijażu i ładnie go scala,
ale nie ma niesamowitego przedłużenia trwałośći makijażu - fajny na codzień,
chociaż atomizer mógłby dozować mniejszą mgiełke bo mam wrażenie że wali 
kroplami po twarzy trochę za bardzo, wolałabym żeby były drobniutkie.



Miracle Pencil miała być niesamowita, wielofunkcyjna, tymczasem dla mnie jako konturówka do ust się nie sprawdza, nadaje się jedynie na linię wodną i do zdefiniowania linii brwi,
w takim kontekście polecam ją i inne kredki tej marki w odcieniach beżu.



Sprawiłam sobie też srebrną, wykręcaną kredkę do oczu ( nr. 06 ) ,
która świetnie robi za bazę pod błyszczący, srebrny cień. Jest trwała,
ma masełkową konsystencje i się cudownie ją rozprowadza.
Ceny kredek GR wahają się w okolicach 4-9 zł w zależności od sklepu,
więc za tą cenę naprawdę można wypróbować różne warianty i kolory. 



Co do eyelinera Dipiliner nie jestem ani przekonana w 100% ale nie mogę
też ocenić go negatywnie. Generalnie jakoś szczególnie się nie rozmazuje,
nie kruszy, ma ładny czarny kolor, ale aplikator dość ciężki w obsłudze,
bo naprawdę ciężko mi nim narysować cieńką, precyzyjną kreskę. 
Bardziej wolę eyelinery z Wibo/Lovely.


Piszcie na dole co sądzicie o kosmetykach marki Golden Rose!?