poniedziałek, 16 stycznia 2017

Higiena w salonach urody.

Dzisiaj postanowiłam poruszyć bardzo ważny temat a często pomijany,
HIGIENA przy zabiegach urodowych np. makijaż, manicure, pedicure, przedłużanie rzęs itd.
Od razu zaznaczę, że nie jestem osobą, która ukończyła jakiekolwiek kursy - jestem samoukiem.
Moja wiedza na temat zarówno prawidłowych technik jak i higieny pracy pochodzi
z internetu, z youtube i przede wszystkim grup urodowych na facebooku
gdzie wystarczy trochę się wysilić, poszukać w lupce lub zapytać bardziej doświadczonych
a można dowiedzieć się wszystkiego co trzeba bo higiena pracy to pamiętajcie
żadna tajemna wiedza przekazywana w plemieniach stylistek tylko ogólnodostępne informacje,
które warto poznać by wiedzieć czy korzystać z uslug danej osoby lub salonu.
Zresztą jak się nieraz okazuje nawet na kursach, za które nieraz można zapłacić 
porządne pieniążki możemy się dowiedzieć takich głupot, że się w głowie nie mieści
np. że wystarczy spryskać jednorazowy pilniczek ( papierowy ) płynem do dezynfekcji 
i można go używać na kolejnej klientce... To nie są rzeczy wyssane z palca,
to są rzeczy, które właśnie w grupkach urodowych na fb czytałam i aż oczom nie wierzyłam.
Ogólnie do napisania tego postu zainspirowała mnie właśnie komentarzowa dyskusja
gdzie dziewczyna, która pracowala już w kilku salonach opowiedziała
straszną historię o jednorazowych, papierowych pilniczkach właśnie:
Pilniczki nie były wyrzucane po każdej klientce tylko używane do tego stopnia, że zmieniały
kolor z bieli na brąz... A dezynfekcja polegała na zamoczeniu ich na chwilę w sterylizatorze...
Więc postanowiłam napisać do tej dziewczyny i poprosić
o kilka historyjek z takich salonów a oto, niektóre z nich: 
- kapturki do pedicure nigdy nie były jednorazowego użytku
- mezoterapia to nakłuwanie skóry a końcówki do tego zabiegu były wrzucane
do płynu do dezynfekcji, który był w kieliszkach na wódke 
- czepki jednorazowego użytku były prane a jak już się rozpadły to cięto je na kawałki
i używano przy mikrodermabrazji jako filtry nie przepuszczające złuszczonego naskórka
- krew przy zabiegach zmywana wacikami mocznonymi w miseczce z wodą,
która często była czerwona od krwi a potem ją wylewano,
pryskano spirytusem czy czymś takim i wlewano nową czekając na kolejną klientke
- zmieniano daty ważności kosmetyków
- tej dziewczynie kazano wkładać niewystrylizowane cążki do rękawów sterylizacyjnych
żeby klientki myślały, że narzędzia są prosto z autoklawu 
Co więcej te historie pochodzą ponoć z salonu, który był jednym z lepszych i dostał
wyróżnienie na Podkarpaciu ... 
Sama spotkałam się z kilkoma takimi rzeczami:
Poszłam z moim chłopakiem do fryzjera u niego na osiedlu bo chciał sobie zrobić
fajną fryzurkę jak szliśmy na miasto - samo modelowanie włosów.
Fryzjerka wyczesała go brudną szczotą pełną kudłów po milionie innych klientów.
Co więcej obok tego fryzjera jest szewc a u fryzjera jest też pani robiąca mani, pedi etc
przyszedł sobie szewc i mówi - aa pani Halinko ja tu sobie pożyczę lakier bo buta musze
zamalować bo się farba zdarła... - nawet tego komentować nie muszę,
zabroniłam mojemu tam chodzić i wyjaśniłam, że ja z nim po lekarzach chodzić nie będę
jak coś złapie w tym " salonie " a ja dalej nie mogę przeżyć, że to widziałam na własne oczy.
Robiłam też kiedyś koleżance pazurki, wyjmuje czyściutki pilniczek, bloczek i patyczek, którym
odsunęłam skórki. Po skończonym mani pytam się czy mam wyrzucić ten pilniczek
czy chciałaby zabrać go do domu bo może się przydać, a ona taka zdziwiona,
że jak to nie będe innym osobom tym pilniczkiem robić i że zawsze w salonie
jej robili mani takim styranym pilniczkiem... włosy stają dęba na głowie jak sie to słyszy.
Często słyszy się też o brudnych pędzlach czy używanie jednej szczoteczki od tuszu
dla wszystkich ( tej która jest w tuszu ) a wiadomo, że oczy są bardzo wrażliwe
i wzrok wbrew pozorom łatwo sobie uszkodzić przy okazji się nacierpieć
jak się czymś dziwnym od kogoś zarazimy.


Na mocy prawa cytatu zamieszczam zdjęcie brudnego pędzelka...
Nie chciałybyście być nim malowane prawda?

Zapytałam w mojej ulubionej grupie o koszmarne historie z salonów
i naprawdę jestem przerażona. Często jest tak, że zarówno tanie salony i osoby świadczące
usługi oszczędzają niestety na higienie ale też drogie salony mają w dupie higiene
więc po cenie nie idzie wywnioskować czy dana usługa będzie przyjemna,
bezpieczna i dobrze wykonana ( bo to co czasami wynoszą dziewczyny
po pseudoprofesjonalistach to woła o pomste do nieba, brzydki makijaż
zrobiony na odwal się źle dobranymi kosmetykami czy pozalewane skórki przy manicure
to niestety częsta zmora osób takich jak ja. Często koleżanki piszą do mnie:
" Truśka błagam uratuj bo mi laska w salonie skasowała 100 zł
i spieprzyła paznokcie poodpadały wszystkie na drugi dzień a jutro mam ważne wyjście" itd ).

Niestety takich historii o braku jakiejkolwiek higieny i świadomych zaniedbaniach jej
jest mnóstwo dlatego warto zwracać szczególną uwagę na:

- czystość stanowiska pracy
- czy produkty, które z założenia powinny być jednorazowe
nie noszą śladów wcześniejszego użytkowania
- czy ogólnie w danym salonie czy w domu osoby, która was przyjmuje na zabiegi
jest po prostu czysto i czy ta osoba jest czysta, zadbana
- czy pędzle do makijażu nie wyglądają jakby były przed chwilą używane na kimś innym
- czytać opinie na temat danego salonu/danej osoby czy inne klientki nie zauważyły
czegoś podejrzanego
- do niektórych rzeczy trzeba mieć rękawiczki ze względów higienicznych jednak
 warto się zorientować czy te rękawiczki nie były wcześniej używane dla poprzednich klientek
bo wówczas takie rękawiczki to tylko wyglądają fajnie i profesjonalnie
a mogłoby równie dobrze ich nie być i było by bardziej higienicznie
ale tutaj trzeba wrócić do punktu : produkt jednorazowy używamy jeden raz dla jednej osoby

Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości masz prawo po prostu ZAPYTAĆ.
To logiczne, że płacisz więc wymagasz.
Jeśli przychodzisz i widzisz, że ktoś odwala fuszerke albo że na samym początku
wizyty np. na stole do manicure jest pełno brudu i pyłu masz prawo
wymagać odpwoiedniego wyczyszczenia i zdezynfekowania stanowiska
chociaż ja na Twoim miejscu serdecznie podziękowałabym za taką usługę
bo skoro na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak wcale nie będzie lepiej potem.

Jeśli wybieracie się do kosmetyczki wizażystki czy gdziekolwiek indziej gdzie istnieje
zwiększone ryzyko zarażenia się jakąś chorobą warto wygooglować sobie informacje
jak proces dbania o higienę powinien przebiegać i zwrócić uwagę
na stanowisko, sprzęt i osobę usługję wykonującą.

Na koniec taki smaczek niesmaczek


Miałam tego nie wstawiać ale to idealny akcent na zakończenie dzisiejszego wpisu...


Mam nadzieję, że post się przydał no i zapraszam do komentarzowej dyskusji
o koszmarach, z którymi wy spotkałyście się podczas
na pozór przyjemnych i bezpiecznych zabiegów urodowych.

czwartek, 5 stycznia 2017

Ulubieńcy roku 2016

Wybaczcie małą aktywność z mojej strony ale jestem dość zabiegana ostatnio
a teraz w dodatku dopadła mnie paskudna grypa.
Przygotowałam dla was ulubieńców kosmetycznych minionego roku,
z pewnością nie są to wszystkie kosmetyki, które skradły mi serduszko
ale postanowiłam się ogarniczyć do tych najbardziej przełomowych. 



Jeśli chodzi o makijaż to ten zestaw pędzelków z ali jest naprawdę genialny.
Syntetyczne włosie, które jest bardzo milusie. Używam ich ładnych pare miesięcy 
a ani nie straciły koloru z trzonków ani włosie nie zaczeło wypadać.
Bajecznie mi się nimi maluje i używam każdego z tych 7 pędzli.



Podkład Pierre Rene Skin Balance jest jednym z większych odkryć minionego roku 
nr. 20 jest dla mnie prawie idealny ( minimalnie za ciemny ale jak go lekko rozjaśnię 
albo rozprowadzę na szyję to nie widać różnicy ).
Podkład ma świetne krycie, wygodne opakowanie z pompką, i jest bardzo trwały.
Idealny dla cery tłustej, mieszanej i normalnej a co więcej ma bardzo atrakcyjną cenę
bo zaledwie 30 zł. Moim zdaniem dorównuje podkładom selektywnych marek. 



Kolejnym świetnym podkładem, który odkryłam w 2016 roku jest Ideal Face od Ingrid Cosmetics.
Jego cena nie przekracza 20 zł. Ma do siebie to, że również jest trwały i ładnie kryje
ale mniej niż Skin Balance. Za to krycie można nim budować. 
Ja używam nr. 10 i jest dla mnie idealny ale teraz zauważyłam,
że nie mogę nigdzie w internecie go dorwać - oby go nie wycofali.



Zakochałam się w paletce do brwi Freedom Makeup w wersji medium-dark.
Mamy 12 kolorów, którymi pomalujemy praktycznie każdemu brew, świetny korektor
do zdefiniowania linii brwi oraz bajeczny, różowy rozświetlacz. 
Paletka kosztuje prawie 50 zł ale to stosunkowo nie wiele biorąc pod uwagę fakt
ile mamy tutaj świetnych jakościowo kosmetyków. 



Jeśli chodzi o makijaż ust zakochałam się w płynnej matowej pomadce Golden Rose nr. 10.
Kolor jest cudowny, pigmentacja niczego sobie oraz jej trwałość i komfort noszenia na ustach.
To zdecydowanie moja ulubiona pomadka roku 2016! 



Bardzo fajnie używa mi się transparentnej konturówki również Golden Rose,
którą można obrysować usta pod dowoloną pomadkę a jej cena nie przekracza 8 zł.



Paletke In theBalm or Your Hand uzywam już równy rok i najbardziej zakochana jestem
w różu Hot Mama oraz rozświetlaczu Mary Lou. Sięgam po nią bardzo często,
a w żadnym kosmetyku jeszcze nie widać denka więc jak widać to była dobra inwestycja. 



Moim ulubionym bronzerem w tym roku zdecydowanie okazał się kwadratowy koleżka
firmy Hean, który ma piękny, chłodny kolor oraz bardzo dobrą pigmentacje i trwałość.



Najlepsza baza pod cienie do powiek z jaką miałam w tym roku styczność to baza z Avonu,
której regularna cena to ok. 20 zł a ja dorwałam ją w promocji za ok. 12.
Cienie trzymają się na niej aż do zmycia i bardzo ładnie podbija ich kolor,
oraz wyrównuje koloryt naszej powieki, pomaga ukryć żyłki itp. 



Przy perfumach Mel Merio z Rossmana, które można kupić za ok. 10 zł ( 10ml ) lub 20 zł (50ml)
chowają się wszystkie wysokopółkowe zapachy. Pachną tak cudownie i oryginalnie, że nie
mogę przestać się nimi zachwycać i utrzymuje się ten on naprawdę długo
jak rano się nimi "wypachnię" to do późnej nocy czuje ten bajeczny zapach.



Jeśli chodzi o paznokcie to pokochałam lakiery hybrydowe Cosmetics Zone,
które pięknie się utrzymują na pazurkach, łatwo się z nimi pracuje
i mają przyzwoite krycie. Stosunek ceny do jakości też bardzo przyjemny.



Krem do rąk Evree max repair świetnie nawilża dłonie, koi podrażnienia 
i szybko się wchłania więc jest idealny do użytku w ciągu dnia.
Nie kosztuje więcej niż 10 zł więc naprawdę warto się z nim zapoznać. 



Jeśli musiałabym wybrać tylko jeden kosmetyk, który najbardziej zmienił moje 
kosmetyczne życie w 2016 roku to postawiłabym na balsamy do ust Chapter.
Są genialne - cudownie nawilżają usta i na długo, są bardzo wydajne i mają atrakcyjną cenę.



Czy któryś z moich ulubieńców roku wam też tak bardzo przypadł do gustu?