niedziela, 31 stycznia 2016

Ulubieńcy stycznia 2016 + fotorelacja z Zakopanego


Dzisiaj przybywam do was z ulubieńcami a na koniec będzie kilka zdjęć
z mojego krótkiego pobytu w Zakopanem, z którego właśnie dziś wróciłam.
Ostatnio bardzo spodobał wam się post ze zdjęciami z pobytu w górach na wsi więc co jakiś czas będę się z wami nimi dzielić jeśli oczywiście gdzieś będę czy po prostu zrobię coś godnego zamieszczenia tutaj a niekoniecznie związanego z kosmetykami. 



Moim ulubieńcem numer 1 jest paletka 12 cieni ze Sleeka Oh So Special!

Jej dokładną recenzję napiszę dla was już niedługo, kupiłam stacjonarnie w mojej ulubionej drogerii za chyba 43 zł. Czaiłam się na paletki z Zoevy ale kiedy zobaczyłam je wszystkie za żywo jakoś mi się przestały podobać. Doszłam do wniosku, że większość kolorów podobnych już mam a jeśli nie to nie urywają za przeproszeniem dupy jak to się mówi ( wybaczcie ten lekki wulgaryzm )
wolałam coś bardziej zróżnicowanego i w moim stylu więc tak padło na markę Sleek
( oczywiście nie krytykuję paletek Zoevy i być może kiedyś, w którąś się zaopatrzę natomiast u mnie nie sprawdziłaby się chyba żadna tak jak ta ze Sleeka, którą w 100 % wykorzystuję ) .
Używam w zasadzie wszystkich cieni bo są uniwersalne a jednocześnie bardzo oryginalne.
Fenomenalne połączenie kolorów w taki sposób, że zrobimy nią naprawdę każdy makijażu oczu ale też ciemniejszymi kolorami ( 2 brązy i czarny ) świetnie zrobimy sobie brwi ( głównie bruneteki ) .

Jedwab w płynie - serum na końcówki Green Pharmacy.



Wcieram w same końcóweczki włosów, kiedy są już albo lekko wilgotne albo całkiem suche codziennie po myciu i nie dość że są takie mięciutkie to coraz mniej się rozdwajają a więc może obędzie się bez drastycznych cięć. Za ten produkt zapłaciłam mniej niż 6 zł na ezebra.pl
normalnie kosztuje koło 12 zł ale była promocja.
Produkt na razie testuję dalej więc solidną recenzję dostaniecie w jednym poście wraz z recenzją Jantara ( wcierki na porost włosów ) oraz szczotki Tangle Teezer
gdyż postanowiłam trochę zadbać o swoje włoski.



W >ostatnim poście< pisałam wam o kredce Matte Crayon Lipstick ( nr. 14 ) firmy Golden Rose,
która świetnie prezentuje się w połączeniu z konturówką Emily w kolorze lekko złamanego różem brązu ( nr. 217 ) również wspomnianą w w.w. wpisie



to połączenie zdecydowanie najczęściej gościło na moich ustach
i coraz bardziej przekonuję się do nudowych oraz matowych szminek w ogóle. 


Pozytywnie zaskoczył mnie żel do brwi Seduction Codes wyprodukowany przez markę Astor, 



który również kupiłam na ezebrze za 12 zł z hakiem,
który nie najgorzej radzi sobie z moimi grubymi, ciemnymi i bardzo niegrzecznymi włoskami na brwiach. Jest spoko, zużyję na pewno w całości,
ale raczej będę szukać dalej bo to jeszcze nie jest to utrwalenie jakiego potrzebuję.
Co najbardziej mnie zaskoczyło - chociaż szczoteczka raczej nietypowa
wprost idealnie pokrywa włoski, nawet te małe, krótkie i osamotnione.



Ostatnio recenzowałam wam rozświetlającą też bazę pod cienie do powiek Miyo.


Przez cały styczeń i końcówkę grudnia używałam tylko i wyłącznie jej.
 Sprawdza się pozytywnie biorąc pod uwagę jej cenę natomiast coraz częściej myślę o bazie
z Zoevy albo The Balm.


Mój zestaw pędzli Susnhade Minerals nie odszedł w zapomnienie.



i coraz częściej myślę o drugim identycznym zestawie, jednak z drugiej strony zastanawiam się czy nie zaopatrzyć się w coś nowego, czego jeszcze nie znam. O tych pędzelkach pisałam wam > tutaj < .


Paletka In TheBalm Of Your Hand prawie codziennie była przeze mnie wykorzystywana.



Mój ukochany róż Hot Mama najczęściej, ale przekonałam się też co Cabanaboy,
który z początku wydawał mi się za mocny i nie pasujący do mnie kolorem coraz bardziej skrada moje serduszko. Bahama Mama ciągle konturuję swoją twarz, ale to dlatego że to mój jedyny bronzer
( ale spokojnie już łaszę się na znane bronzery z Kobo lub My Secret )
No i oczywiście kultowa Mary-Lou Manizer dodawała blasku mojej cerze.
Cieni używałam nieco rzadziej, a matowego różu Instain może raz albo dwa.
W tej paletce mamy też błyszczyki do ust, których w tym miesiącu nie używałam chyba w ogóle.



A teraz dla was trochę fotek z ostatnich dni ferii, które spędziłam z chłopakiem w Zakopanem
Selfie z Tatrami w tle musi być ... ;)


Nieskromnie stwierdzam, że to zdjęcie naprawdę fajnie mi wyszło mimo, ze robiłam je pod światło.

Prześliczny drewniany kościółek, który mijaliśmy w drodze na Krupówki.

A tutaj zatrzymałam w kadrze jak widać dzieci goniące bańki mydlane na Krupówkach.


Nie zapomnijcie napisać w komentarzach czy i jeśli tak to, które kosmetyki z moich styczniowych ulubieńców znacie i lubicie czy też z jakiś powodów za nimi nie przepadacie
oraz które zdjęcie mojego autorstwa najbardziej wam się spodobało,
jestem gotowa na wszelką krytykę ale też z radością przyjmę pochwały
( niestety moje ego mnie przerasta ... )
bo ostatnio coraz częściej myślę by do listy moich hobby dodać fotografię,
która gdzieś od zawsze mi towarzyszyła a ostatnio dostrzegłam, że daje mi dużo radości.

PSSSST! Pamiętacie, że obiecałam wam konkurs jeśli będzie 50 obserwatorów?
Jeśli spodobał Ci się mój blog to serdecznie zapraszam też na mojego fanpage żeby być zawsze na bieżąco z nowościami ! > Fb :) < 

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Baza pod cienie Miyo, kilka produktów do ust Golden Rose + moje miejsce na ziemi


Dziś taki mieszany post, będzie to co lubicie chyba najbardziej - recenzje kilku kosmetyków
oraz trochę o mnie, o moim miejscu na ziemi...
brzmi dość tajemniczo ale zaraz się wszystkiego dowiecie więc zapraszam do czytania!




Na początek przyglądnijmy się konturówkom do ust Golden Rose z serii Emily
( z tej samej serii znam również kredki do oczu i są równie dobre )
kosztują ok. 3-4 zł , są dobrze napigmentowane i jest ich naprawdę spory wybór.
U mnie padło na 215 ( żywa śliwka ), 216 ( pomarańcz ) oraz
217 ( przepiękny, ciepły brąz ).


Świetnie sprawdzają się zarówno jako konturówki jak i położone na całe usta - matowe pomadki.
Nie wysuszają ust i są trwałe więc czego chcieć więcej?
Jedyne moje zastrzeżenie to takie, że końcóweczki z oznaczeniem koloru lubią odpadać
i zostawać w zatyczce, ale za taką cenę i jakość wybaczam
( u mnie odpadło w kredce do oczu i mojej przyjaciółki to samo ) .




Pewnie większość z was zna te matowe pomadki w kredce,
aż wstyd się przyznać ale ja dopiero teraz zaczęłam się z nimi zaprzyjaźniać,
 bo w zasadzie od jakiegoś miesiąca - dwóch
zaczęłam przekonywać się do matowego efektu na ustach.
Moja pomadka ma nr. 14 i jest to typowy nudziak, lekko wpada w róż.
Świetnie wygląda z wyżej omawianą konturówką 217.
Pomadka jest porządnie napigmentowana i całkiem trwała.
Kosztuje ok. 13-10 zł ( ja za swoją na allegro dałam 9,90 coś koło tego ).

Jeśli szukasz tanich i dobrych szminek/pomadek i konturówek to odsyłam do GR.




Baza pod cienie do powiek niezbyt znanej marki Miyo
naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła.
Z początku nie mogłam się do niej przyzwyczaić gdyż ma w sobie rozświetlające drobinki,
ale za 10 zł nie mogłam jej sobie odmówić i naprawdę nie żałuję,
bo blask łatwo ukryć matowymi cieniami a baza za niską kwotę;
wyrównuje koloryt powieki, nieco podbija kolor cieni a przede wszystkim
PRZEDŁUŻA ICH TRWAŁOŚĆ.
Zawsze mam problem ze zbieraniem się cieni w załamaniu powieki, ale tylko na prawym oku
ta baza doskonale sobie z tym radzi.
Nie jest to raczej baza,  na której makijaż utrzyma się całą dobę
ale spokojnie u mnie przez ok. 8 godzin cienie wyglądają jakbym je chwilę temu nałożyła.


A na koniec pokaże wam moje zdjęcia z Beskidu Wyspowego, a konkretnie ze Śnieżnicy.
Uwielbiam góry i jeszcze pod koniec tego tygodnia jadę z chłopakiem do Zakopanego,
jednak wiem, że nie ma na świecie takiej rzeczy, ani takiego miejsca,
które mogłabym pokochać tak bardzo jak mój mały raj.
Raj ten mieści się między dwoma górami Ćwilinem i Śnieżnicą: miejscowość Gruszowiec.
Dlaczego tak bardzo kocham to miejsce? Po pierwsze ma to dla mnie znaczenie sentymentalne,
po drugie wystarczy spojrzeć na te zdjęcia i zakochać się w pięknie przyrody...
( obiecuję, że kiedyś pokażę wam zdjęcia z lata bo chociaż góry zimą są piękne
to jakoś wolę je latem kiedy dookoła jest kolorowo, polany pokrywają kwiaty i trawy.
ptaki śpiewają wysoko na drzewach a jagody rosną na krzaczkach).







Psssst! Zapraszam was na mojego >fanpage< i do klikania kciuków w górę by pozostać ze mną na bieżąco a warto bo postanowiłam, że jeśli uda mi się mieć 50 obserwatorów bloga
( nie, nie wymieniam się obserwacjami ani nawet komentarzami jeśli podoba Ci się tu to mnie zaobserwuj, podaj link do siebie jak mnie Twój blog czymś urzeknie to też chętnie zaobserwuję jeśli nie to bardzo mi przykro ale zależy mi na prawdziwych czytelnikach tak z góry mówię )
to ZROBIĘ KONKURS z jakimiś kosmetycznymi nagrodami !

niedziela, 17 stycznia 2016

Sunshade minerals - recenzja pędzli.


Przybywam do was z obiecaną recenzją pędzelków oraz newsem ...

Mianowicie zdecydowałam się na założenie fanpage na facebooku
ponieważ doszłam do wniosku, że w ten sposób każdy może być ze mną na bieżąco 

Wracając do pędzelków to mam je jakoś od miesiąca.
Zamówiłam na allegro za ok. 45 zł ( wyszło 55 coś z przesyłką )
więc to bardzo mało jak za 10 pędzli naprawdę rozsądnej jakości.
Wykonane z syntetycznego włosia więc dla mnie duży plus
( nie lubię obdzierać biednych zwierząt z futerek ).
Wizualnie podobają mi się - " skunksy " na drewnianym trzonku,
który jest średniej wielkości z metalową,srebrną skuwką.
Odstają pojedyńcze włoski, w kilku egzemplarzach ale mnie to nie przeszkadza.
Włosie nie wypadało nawet na początku ( ! )
w dodatku wszystkie są niesamowicie milusie co dla mnie jest bardzo ważne.
Zaznaczę, że trzymają się fantastycznie a myte są praktycznie codziennie.

Otrzymujemy je w takim ładnym etui:



A teraz po kolei :


Pędzel typu flat top, używam do podkładu i w tej roli sprawdza się genialnie.
Jest idealnie sztywny, wiadomo pochłania sporo produktu ale tak mają pędzle i gąbeczki
( zwilżenie ich wodą coś daje ale i tak zbiorą trochę więcej fluidu niż nasze dłonie więc
jeśli zależy wam na oszczędzeniu podkładu to polecam nakładać go palcami ) .
Nie robi smug więc jestem naprawdę zachwycona.




Duży pędzel kabuki. Jest niesamowicie mięciusi i milutki.
Świetnie nakłada się nim puder zarówno sypki jak i prasowany.



Skośny pędzel do różu ( do bronzera jest za szeroki jak dla mnie ).
Idealnie nałożymy nim róż czy rozetrzemy rozświetlacz.




Języczkowy pędzel, który sluży teoretycznie do krektora.
Ja używam do precyzyjnego nakładania rozświetlacza
i rozcieram potem go lekko puchatym pędzelkiem,
do korektora tego typu pędzle się średnio sprawdzają a ten ma jedną wadę:
jest naprawdę gigantyczny jak widać na zdjęciu.



Szczoteczka do rzęs i brwi niczym się nie wyróżnia, spełnia swoje zadanie.




Pędzelek do ust
( chociaż ja wolę usta malować ściętymi skośnymi  ponieważ są bardziej precyzyjne ).
Mały i sztywny. Fajnie nim można też przyciemniać linię rzęs bo jest cieńki
a nawet czasami wykorzystuję go do precyzyjnego nałożenia cieni na powieki.




Skośny ścięty pędzelek, który niestety jest zbyt duży i gruby do eyelinera żelowego.
Sprawdza się przy rozcieraniu kredki do oczu cieniem nad rzęsami.
od święta wykorzystuje do wypełniania brwi.



Puszysty skośnie ścięty pędzelek do blendowania cieni.
Jest milutki więc nie drapie w oczy, sprawdza się zarówno do nakładania jak i rozcierania.



Drugi pędzelek do blendowania.
Uwielbiam go, jest taki poręczny i bardzo łatwo się z nim pracuje.




Na koniec został pędzelek typu kulka, który sprawdza się do precyzyjnego rozcierania cieni
ale także fajnie można je nim nałożyć. Jest on zbity i mały.



Z całego serca polecam wam je, mimo, że nie wszystkie są perfekcyjne
to warto wydać tylko 50 zł na tak porządny zestaw pędzelków.
Z tego co widziałam chyba nie można ich kupić pojedyńczo.
A wy miałyście styczność z tymi pędzlami? 

czwartek, 7 stycznia 2016

Ulubieńcy 2015 - kosmetyczne podsumowanie roku.


Witam w 2016 wraz z nowym designem bloga, nowym zapałem do pisania dla was
o tym co tak uwielbiam - o kosmetykach, paznokciach, makijażu, wyglądzie w ogóle.
Dziś będzie dość długi post, jeśli jesteś ciekawa/y jakie kosmetyki urzekły mnie w 2015 
to nie pozostaje nic innego jak wygodnie się rozsiąść i zanurzyć w lekturze,
którą postarałam się bogato zilustrować.
Słowem wstępu powiem, że od zawsze insteresowałam się kosmetykami, makijażem,
lubiłam malować paznokcie itd. ale dopiero w niedawno minionym
 roku zaczęłam to traktować poważnie
tzn. chcę zostać wizażystką/charakteryzatorką/stylistką paznokci
z zawodu a nie z zamiłowania jak jest do tej pory, robię wszystko w tym kierunku. 
Wcześniej miałam na krzyż kilka cieni, jedną szminkę, jeden błyszczyk,
podkład, puder i tusz do rzęs i oczywiście eyeliner. 
Mój chłopak widział, że lubię sie malować, że ładnie mi to wychodzi 
i stwierdził, że idealnym prezentem będzie Make up academy palette z Sephory
od niej się zaczęło, zaczęłam odkrywać i poznawać nowe techniki bo skoro miałam tyle kosmetyków
to chciałam je wykorzystywać na swojej ( i nie tylko ) buzi jak najlepiej. 
Odkrywałam kolejne firmy, kolejne kosmetyki, triki i sposoby na piękny wygląd
a co za tym idzie sposoby na dobre samopoczucie.

Rzeczy, które wcześniej już opisywałam wam podlinkuję,
a te, o których z jakiś przyczyn nie wspominałam postaram się krótko,zwięźle i na temat opisać.

Zacznę od wspomnianej wyżej wielkiej palety z Sephory.


72 cienie do powiek, 18 eyelinerów żelowych, 7 róży do policzków, 28 błyszczyków,
3 korektory, 1 baza pod cienie oraz jedna baza pod błyszczyki.
Wspominałam o niej wiele razy, ale nigdy jej nie zrecenzowałam więc chyba teraz na to czas.
Cienie są genialne, trwałe nawet bez bazy wytrzymują spokojnie kilka godzin, a przy pozytywnej pogodzie nawet cały dzień. Są bardzo dobrze napigmentowane. 
Jest ogromny wybór kolorów ( chociaż niektórych moim zdaniem jest za dużo a innych z kolei za mało, a coponiektórych zwyczajnie mi brakuje ). Brokaty, perły i maty za tą różnorodność duży +.
Eyelinery są ładne ale jakieś takie tępe w pracy, kilka mi już wyschło nieco
 więc muszę się zaopatrzyć duraline z Inglota,
trochę odbijają się na powiece ale nie są też tragiczne więc również dość chętnie ich używam. 
Korektory są bardzo przyzwoite, mamy 3 odcienie do wyboru. 
Świetne sprawdzają się w roli bazy gdyż ta z paletki zaschła po ok. 2 miesiącach używania .
Podobają mi się też róże, są ładnie napigmentowane i są trwałe ( oprócz tego w kremie ale to nie wina produktu ja po prostu lubię tego typu kosmetyki w formie sprasowanej ). 
Błyszczyki nie są jakoś powalające, raczej półtransparentne, tylko kilka daje porządny kolor, niektórych czasami używam ale raczej wolę moje szmineczki ( o kilku zaraz wspomnę ). 
No i tyle jest tak przesadnie nabrokatowanych czego też nie pochwalam bo to wygląda źle. 
Ogólnie uważam, że to najlepszy prezent jaki dostałam w życiu i to czego jest tu najwięcej
i co najbardziej lubię w makijażu czyli cienie są piękne i niezawodne.
Cudownie się blendują i dzięki tej palecie-piramidzie stworzymy idealny makijaż oka. 
Niestety była to edycja limitowana i nie widzę jej już nawet na allegro a wielka szkoda.
Jeśli macie możliwość ją gdzieś dorwać to polecam, naprawdę warto w nią zainwestować
mimo kilku wad naprawdę w moim odczuciu się opłaca.
W ogóle bardzo lubię kosmetyki z Sephory są dobrej jakości i jest ich spory wybór.
Wybaczcie, ze daję zdjęcie zamkniętej, ale jest juz trochę zużyta i w środku nie prezentuje się zbyt ładnie, na pewno nie tak jak wyglądała na początku.




Kolejną rzeczą, która zdobyła moje serce jest manicure hybrydowy.
Niekonieczne chodzi mi o mój zestaw chociaż za 150 zł( z przesyłką ) na allegro
to całkiem rozsądna cena i tak naprawdę 3 wizyty u kosmetyczki a tutaj mamy produkty,
które posłużą nam na długo i cuda można nimi samodzielnie stworzyć.
Koniec z odpryskującym lakierem, który słabo błyszczy!
Fakt jest to pracochłonne ale potem masz 2 tygodnie spokoju
( chyba że tak jak mnie denerwuje Cię odrost i po 8-10 dniach zdejmujesz pazurki ).
O tym sposobie upiększania paznokci napiszę osobnego posta bo to mnóstwo gadania.
Jedno wam powiem na pewno - oglądając filmiki na youtube naprawdę można się WSZYSTKIEGO dowiedzieć na temat hybryd jednak pamiętajcie jeśli chcecie robić paznokcie komuś a nie tylko sobie
zaopatrzcie się w produkty do dezyfnekcji gdyż higiena pracy przede wszystkim
no i wówczas jednak lepiej iść na kursy a przynajmniej poinformować klientkę o braku
" papierka " gdyż dla niektórych pań jest to bardzo ważne
moim zdaniem na kursach nie zawsze uczą tak jak powinni i czego powinni
dla mnie są zbędne, szczególnie w przypadku hybryd, którymi ciężko sobie zniszczyć paznokcie
jeśli ma się rozum i wyczucie można zrobić same dobre rzeczy :)
Oczywiście to tylko moje zdanie.




A skoro już o hybrydowych paznokciach mowa to warto wspomnieć o wielofunkcyjnym produkcie
o nazwie Hard Milk marki Semilac.
Jest to produkt o mlecznym, lekko różowawym odcieniu, który zarówno da nam piękny kolor
jak i utwardzi paznokcie oraz możemy nim przedłużyć je na formie. 
Kosztuje 37 zł, nie jest jakoś bardzo wydajny ale nie jest to przerażająca cena
za taki wielofunkcyjny lakier hybrydowy. 




Jeśli chodzi o moje rzęsy to na dobre zaprzyjaźniły się z tym o to uroczym tuszem
od Lovely o nazwie Pump up curling mascara, który kosztuje mniej niż 10 zł a byłabym w stanie zapłacić za niego o wiele więcej.
Więcej na temat tej mascary >tu< .  




Moim odkryciem życia są szminki Golden Rose.
Uwielbiam velvet matte jednak średnio przepadam za matowym efektem.
Cóż dużo pisać o produktach do ust tej marki:
dobra pigmentacja, całkiem dobra trwałość i niska cena. 
Z dostępnością też nie jest kiepsko więc same + jak dla mnie.




W ostatnim poście recenzowałam dla was paletkę The Balm In the Balm of Your Hand.
Całą recenzję możecie zobaczyć >tutaj< .
Najbardziej zakochałam się w różu Hot Mama i rozświetlaczu Mary Lou-manizer
ale niewiele mniej kocham pozostałe produkty z tej paletki.




Pewnego pięknego dnia przyszły do mnie dwa pędzle kolejno: do pudru i różu/bronzera 
marki Essence. Od tego dnia są codziennie w mojej kosmetyczce,
nie wychodzę bez nich z domu bo są idealne - zajmują mało miejsca, spełniają swoją funkcje
i są w moich ulubionych kolorkach. Więcej o nich >w tym miejscu< .




Skoro już mowa o pędzlach przedstawiam wam Sunshade Minerals
pędzle z syntetycznego włosia ( dla mnie duży + bo nie lubię obdzierać zwierząt z futerek )
Zamówiłam je na allegro za ok. 45 zł z przesyłką wyszło coś koło 55 zł więc za zestaw 10 pędzli,
który prezentuje się o tak ( wybaczcie jakość ale nie mam jak ich sfotografować w tym momencie 
więc daję ich pierwsze zdjęcie jakie robiłam w pośpiechu gdy otworzyłam przesyłkę ) : 


gdyby wszystkie pędzle gdzie wychodzi nam 5 zł za sztukę byłyby w takiej jakości
to świat byłby piękny. Mięciutkie, poręczne, lekkie, estetyczne,
nie gubią włosia, fajnie się nimi pracuje - ja widzę same zalety.
Ich obszerniejszą recenzję napiszę wam już niedługo.



Paletka cieni do powiek Lovely o nazwie Nude Make up Kit jest również praktyczna,
ma piękne kolorki i jesteśmy w stanie nią stworzyć rozsądny makijaż. 
Tą i jej " siostrę " opisywałam o >tutaj< .




O używaniu zasypki dla cieni zamiast pudru opowiadałam >w tym poście<.
Sposób po pierwsze ekonomiczny a po 2 dobry dla naszej buzi gdyż skład jest bardzo delikatny,
a efekt daje lepszy niż nie jeden puder, który reklamuje się jako matujący. 




Jeśli ktoś czyta mojego bloga to wie, że lubię kosmetyki firmy Ziaja 
a ta pasta Liście Manuka sprawdza się nie tylko jako produkt, który zapobiega
powstawaniu zaskórników, ale też świetnie daję radę jako po prostu delikatny peeling.
Więcej o pielęgnacji nie tylko twarzy > tutaj < .




Uwielbiam wody toaletowe i perfumy a te marki Penhaligon's London
są jednymi z tych, które nie każdemu przypadną do gustu,
ale nie mniej jednak wiele osób zachwycają. Są to perfumy niszowe,
można je dostać w Anglii a u nas zamówić na allegro za ok. 300 zł.
Kocham ich trwałość, klasyczność i zmysłowość zapachu.
O nich i innych " psikadłach " > tu < .




A do rąk pokochałam ten aloesowy krem Isany z Rossmanna.
Próbowałam już wielu kosmetyków do rąk a to do niego wracam zawsze.
Szybko się wchłania, nawilża dłonie i wygładza je na długo,
nawet po umyciu dalej wiemy że wniknął w skórę dłoni i je pielęgnuje.
A kosztuje tylko jakieś 4 zł.



A wy piszcie w komentarzach jakich macie ulubieńców 2015 roku.
I szczęśliwego nowego roku moi drodzy !