piątek, 21 października 2016

NIE DAJ SIĘ KOBIETO!

Dzisiaj nie będzie o przyjemnych sprawach, dzisiaj będzie
o czymś bardzo nieprzyjemnym - o przemocy w związku czy też przemocy domowej.
Może części z was nie spodoba się fakt, że opowiadam swoją, bardzo prywatną
historię, ale ponieważ wiem jak trudna jest taka sytuacja i wierzę,
że moje wypociny mogą zmienić życie chociaż jednej osoby opowiem wam moją historię,
straszną historię, spotkało mnie to w bardzo młodym wieku... coś czego nie życzę nikomu.

 Zdjęcie zapożyczone z google grafika.

Miałam 13 lat, byłam w pierwszej klasie gimnazjum i przez wspólnych znajomych
poznałam tam starszego o 3 lata chłopaka. On był już w pierwszej technikum.
Na początku wychodziliśmy wspólnie ze znajomymi i chowaliśmy się po osiedlu
by palić papierosy ale zaczął do mnie pisać na fejsbuku bo to już były te czasy kiedy
prawie każdy miał tam konto chociaż sporo osób korzystało jeszcze z naszej klasy 
( jezu czuję się taka stara to było 5 lat temu... ) potem zaczęliśmy wychodzić nawet sami,
odprowadzał mnie do domu i w ogóle coraz bardziej się wkręcałam w tą znajomość
aż po raz pierwszy mnie pocałował. Wcześniej byłam nawet podrywana przez różnych
chłopaków ale nie robili na mnie wrażenia na dłuższą metę, były to takie zwykłe
chamy i prostaki, dzieci, z którymi tematy rozmów szybko się kończyły
i myśleli tylko o tym, żeby " mieć dziewczyne i ja zaliczyć ".
Ten chłopak był inny, lubił książki, filmy, anime, które ja swojego czasu chętnie oglądałam,
słuchał tak jak ja rocka i ogólnie tematy się nie kończyły bo mieliśmy mnóstwo wspólnego.
Po miesiącu się rozstaliśmy bo coś tam nie pykło, ale kontakt się nie urwał...
Na moje nieszczęście bo od tego się zaczęło... pisaliśmy dalej codziennie,
a ja i moje biedne serduszko coraz bardziej przepadaliśmy.
Co wydaje się oczywiste, krótko po moich 14 urodzinach się zeszliśmy.
Byłam przeszczęśliwa no przecież pierwsza wielka miłość ( stara miłość nie rdzewieje hehe )
udało się jesteśmy razem. Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak pojawił się kiedy
zaczął mi robić afery jak witałam się z kolegami buziaczkiem w policzek
( w moim gronie takie przywitanie to coś powszechnego i normalnego ),
szybko zaczęły się akcje zazdrości ( nadeszło lato więc chodziłam, w krókich spodenkach
i bluzkach z dekoltem albo w zwiewnych sukienkach a on mi robił afery, że mam się 
nie ubierać jak dziwka ... serio? ), nawet nie pamiętam pierwszej takiej ostrzejszej kłótni. 
Nie pamiętam kiedy pierwszy raz mnie uderzył, nie wiem kiedy tak mnie sobie
omotał wokół palca, że byłam kompletnie zaślepiona tym uczuciem.
Zaczął mi nawet ograniczać kontakt z przyjaciółkami, był zazdrosny o wszystko.
O kolegach mogłam zapomnieć. Nie było też problemem rzucić się na mnie i zacząć dusić,
nie było problemem robić ze mnie dziecka na posyłki kiedy nie chciało mu się iść do sklepu
( czyli zawsze ) nawet w zimie kiedy byłam chora. 
Mialam obowiązek codzienne do niego przyjeżdżać.
Jesli kupiłam sobie swoją paczkę papierosów to zazwyczaj pod koniec spotkania
zabierał mi większość tak, że mi zostawały 2. Ja się złościłam,
ale w gruncie rzeczy traktowałam to normalnie z niewiadomego powodu.
Byłam tak zmanipulowana... do tego stopnia, że kiedy odmówiłam mu seksu
sam go sobie wziął... a ja cholera jasna nie widziałam w tym nic złego
bo przecież to mój chłopak to nie mógł mnie zgwałcić ( fuck logic )...
Kiedy się kłóciliśmy to ja przepraszałam i ja czułam się winna,
przepraszałam kiedy to ten kawał skurwiela mnie bił, wyzywał, niszczył relacje 
z przyjaciółmi i to ja się czułam winna, kochałam go i wierzyłam, że się zmieni.
Kiedy przyjaciele błagali, żebym się z nim rozstała ja mówiłam, że on mnie kocha,
że przecież już będzie dobry. A kiedy dochodziło po raz kolejny do rozstania 
robiłam wszystko żeby do niego wrócić, bo byłam zaślepiona uczuciami
i jego manipulacją. Ale im więcej ludzi poznawałam,
im częściej chodziłam na imprezy ( 15-16 lat to kiepski wiek na libacje alkoholowe
ale w tym wypadku wyrwały mnie z rąk tego zwyrodnialca ) 
tym bardziej znajomi i ja sama uświadamiałam sobie, że coś jest nie tak,
że są inni ludzie, inne rzeczy na świecie fajniejsze niż ten patologiczny związek.
Dostrzegałam, że są inni chłopcy na tym świecie - mili, przystojni, nie krzywdzący
drugiego człowieka jednak zanim całkowicie się wyzwoliłam musialy minąć 3 lata. 
Wracaliśmy do siebie na kilka dni orientowałam się " o boże co ja robie "
i zmywałam się. Za każdym razem kiedy go spotykałam coś mnie jakby mroczyło,
a on mamił mnie gadką, że mnie kocha i że się zmieni, że nie może o mnie zapomnieć. 
Ale w końcu ta nić została przerwana całkowicie, zostawiając nieodwracalne zmiany
w psychice. Do tej pory kiedy ktos robi gwałtowny ruch w moją stronę nawet na żarty
zaczynam się cofać i zasłaniać, do tej pory kiedy pokłócę się ze swoim obecnym,
cudownym i kochanym chłopakiem nawet jeśli to nie jest moja wina chcę przepraszać
i czuję się winna nawet jeśli to on przeprosi i wszystko jest okej.
Kiedy coś się dzieje na świecie złego mam wrażenie, że to moja sprawka 
bo ten skurwiel mnie tak nauczył, że mam być grzeczna, posłuszna 
i że zawsze wszystko jest moją winą więc mam przepraszać.
Nie wiem gdzie wtedy miałam mózg i oczy, nie wiem dlaczego
ukrywałam to przed swoją mamą i dowiedziała się jak bardzo był popierdolony
dopiero kiedy przychodził w nocy pijany walił w drzwi, zostawiał swoje włosy 
( ! obciął sobie włosy " dla mnie " ) na wycieraczce ... czasami miałam wrażenie,
że to nigdy się nie skonczy. Ale mijają 2 lata jak skończyłam wszystko 
z tym szaleńcem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak zmarnowałam sobie
praktycznie cały okres gimnazjum, ile fajnych chłopaków odrzuciłam przez niego
ale na szczęście los się do mnie uśmiechnął i w styczniu będą 2 lata jak jestem
w szczęśliwym związku, nie idealnym bo ideałów nie ma, czasami się kłócimy,
czasami się złościmy, ale nikt nic nie robi wbrew sobie, nikt nie robi sobie krzywdy,
mój facet nawet nigdy nie podniósł na mnie głosu nawet. 
Ten patologiczny związek generalnie jest dla mnie traumą, 
miałam problemy z alkoholem, z imprezami, z własną tożsamością,
 bo tak bardzo miał nade mną kontrolę, że bez niego nie wiedziałam co robię.
Dlatego dziewczyny, proszę nie dopuszczajcie do takich sytuacji,
kiedy facet się tak zachowuje nie miejcie litości i nadziei, że się zmieni
bo ON SIĘ NIE ZMIENI, PSYCHOL ZAWSZE BĘDZIE PSYCHOLEM
( tak nawiasem mówiąc zgadnijcie gdzie sporo czasu spędził mój eks? tak w psychiatryku ).
Postanowiłam to napisać bo oglądam sobie film, zobaczyłam pobitą przez męża kobietę,
która tuli przerażone dziecko i pomyślałam - przecież to mogłam być ja...
Dzięki tym doświadczeniom jestem silniejsza, jestem teraz odważną kobietą,
która poradzi sobie w życiu, ale gdyby nie przyjaciele, którzy mnie wspierali,
którzy wiernie trwali przy mnie i pomogli mi wyjść z tego to pewnie dalej bym z nim była.
Gdyby nie mój obecny i mam nadzieję, że już ostatni do końca życia facet 
nie wyleczyłby mnie, nie pokazałby jak powinien wyglądać związek
pewnie teraz siedziałabym pijana i płakała. Ten blog by nigdy nie powstał,
a ja nie odkryłabym nigdy tego co jest moją pasją.
Nie bójcie się dziewczyny odejść od drania bo jest mnóstwo mężczyzn na tej planecie,
którzy będą was kochać i traktować tak jak na to zasługujecie - jak księżniczki.
Mam nadzieję, że taki wpis na moim blogu daje do myślenia
i zakoduje się wam w głowach, że dla takich ludzi nie można być pobłażliwym. 
Zapamiętajcie też, że jeśli ktoś robi wam krzywdę warto powiedzieć o tym najbliższym
mamie, tacie, przyjaciołom - nie można być z tym samemu.

wtorek, 18 października 2016

Lampav led/uv Sun9c z aliexpress


Dzisiaj przygotowałam wam recenzję czegoś bez czego manicure hybrydowy
ani żelowy nie ma racji bytu - lampa do utwardzania naszego manicure.
Zapłaciłam za swoją Sun9c ok. 78 zł na aliexpress i to naprawdę jedne z lepiej ulokowanych
przeze mnie pieniędzy. Na allegro je widziałam już od ok. 90 zł więc też nie majątek
a o ile sprzedawca wysyła z Polski to chyba lepiej dopłacić i mieć szybciej
chociaż moja szła do mnie ok.2 tygodnie więc jak na ali naprawdę krótko.
Trzeba się upewnić, że lampa z ali ma wtyczkę europejską - tak jak moja widoczna na zdjęciu.
Jeśli chodzi o wybór koloru to wszystkie lampy z zewnątrz są białe można 
wybrać sobie kolor środka - ja postawiłam na róż.
Jest też bardzo podobna do tej lampy lampka Sun9s ( zamiast diody pokazującej
ile lampa będzie się świecić ma wyświetlacz, który pokazuje sekundy ) i jest trochę droższa.


Lampa ma 15 diod, które świecą światłem led i uv więc nie dość, że super utwardzą 
nam hybrydę ( ja utwardzam 30 sekund ) to jeszcze utwardzą zwykły żel ( ja utwardzam 1,5-2min).
Wcześniej miałam wielką tunelówkę i mały mostek led - obie były porażką
bo tunelówka była dobra gdyż bez problemu mieściłam tam całą dłoń ale
czas utwardzania koloru - 2 minuty to przesada, a mostek led jest malutki nie dość,
że nie utwardzi żelu to jeszcze żeby hybrydy nam się równo utwardziły trzeba ruszać palcami
i ogólnie kombinować - a po co się męczyć skoro można mieć wszystko w jednym produkcie?
Lampa jest duża i bez problemu wejdzie tam cała ręka lub stopa, szybko utwardzi,
dobrze utwardzi i jeszcze fajnie tak nowocześnie wygląda.
Lampa mimo swoich rozmiarów jest leciutka i poręczna.
Przede wszystkim warta swojej ceny.
Moim zdaniem dobra zarówno do domu jak i do salonu. 
Uważam, ze to naprawdę najlepsza lampa jaką można mieć za takie pieniądze
i też nie warto oszczędzać kupując tunelówke albo mały, niewygodny mostek
sama się o tym przekonałam i teraz to cacko jest moim wybawieniem.


A wy jakich lamp używacie do swojego domowego manicure? 

niedziela, 9 października 2016

Pędzle z aliexpress + szczotka do podkładu


Dzisiaj mam dla was recenzję kompletu 7 pędzli z aliexpress oraz szczotki do podkładu.

Pędzle, które zamówiłam to niestety podróbki Real Techinques zamówione trochę na nieświadomce
bo coś kojarzyłam takie pędzle już wcześniej, ale wyleciało mi to z głowy skąd i potem kiedy zorientowałam się, że pędzle to typowe, zerżnięte podróbki zrobiło mi się trochę głupio
bo osobiście nie jestem zwolenniczką kupowania podrabianych rzeczy więc modliłam się
żeby tylko przyszły nielogowane - na szczęście takie są.
Ogólnie zapłaciłam za nie ok. 21 zł ( link do aukcji wygasł ale ich jest pełno na ali ) 
Mamy 4 pędzle do twarzy i 3 do oczu więc można nimi zrobić cały makijaż oprócz podkładu.
Pomijając fakt, że są to podróbki od chińczyków same w sobie pędzelki
są bajecznie mięciutkie i przyjemne w użyciu.
Troszkę śmierdziały ale po umyciu zapach zniknął. Jeden pędzelek był polepiony
prawdopodobnie klejem więc musiałam odciąć na szczęscie tylko odrobinkę włosków
ale na tym pędzlu i tak najmniej mi zależało.
Za 21 zł taki zestaw to naprawdę dobry interes bo w Polsce zapłaciłabym tyle
za jeden pędzel Hakuro, które moim zdaniem są średniej jakości.
Włoski nie wypadają a są ciągle w użyciu i kilka razy już je myłam,
lakier jak na razie też nie schodzi więc po prostu pięknie się prezentują. 
Włosie jest syntetyczne ( jak dla mnie to zaleta bo nie lubię obdzierać zwierzątek z futerka ).


Tutaj duży pędzel do pudru i ogólnie do omiatania twarzy.
Ja np. jak widze, że mam za słabo rozblendowany bronzer to tym dużym,
puszystym pędzlem poprawiam blendowanie.



Tego pędzelka używam do nakładania rozświetlacza i jest w tym celu idealny.
Brakowało mi takiego nietypowego kształtu w mojej kolekcji.



Tutaj zwykły, klasyczny pędzelek do różu, który dobrze spełnia swoje zdanie.



Tym gagatkiem konturuję sobie buźkę, jest bardziej zbity niż pozostałe.



Duży puchaty pędzel do oczu. Jest naprawdę spory ale da się nim coś rozblendować
albo nałożyć cień na całą powiekę. Ogólnie najmniej przydatny z nich wszystkich
ze wzgledu właśnie na jego rozmiar.



Mniejszy puchaty pędzel do oczu, troszkę bardziej zbity niż jego " brat "
Fajny do blendowania jak i nakładania cieni.



Pędzel do brwi. Nie jest super cieńki i nie do końca też równo przycięty
więc do brwi jak najbardziej czy przyciemnienia lini rzęs cieniem,
ale do rysowania kreski eyelinerem wybrałabym jednak coś innego. 



Na koniec zostawiłam sobie szczoteczkę do nakłądania podkładu
( link również mi wygasł ) zapłaciłam za nią ok 1,50 $ .


Przyszła do mnie troszkę wgnieciona i niestety już nie bardzo chce wyglądać tak jak powinna
aczkolwiek nie przeszkadza to w jej używaniu.
Nakładanie nią podkładu jest naprawdę przyjemnym i ciekawym doświadczeniem.
Nie robi smug, ogólnie podkład wygląda dobrze, ale jednak wolę to robić gąbeczką.
Nie mniej jednak za taką cenę warto sobie wypróbować i samemu wyrobić zdanie.
Muszę też zaznaczyć że bardzo ciężko domyć ten pędzel bo jest bardzo,bardzo zbity
ale dzięki temu nie chłonie tak bardzo podkładu i daje od razu mocne krycie
co dla mnie jest plusem bo lubię jak moja twarz wygląda nieskazitelnie.


Na koniec powiem, że po pierwsze warto zamawiać z ali żeby zaoszczędzić
bo tutaj za 30 zł mam 8 pędzli, którymi wykonam bez problemu cały makijaż.
Warto oglądać i czytać feedbacki jeśli kupujemy na ali produkt.
Trzeba też sprawdzać czy coś co kupujemy nie jest podróbką
( mnie nie zapaliła się niestety czerwona lampka ) bo mimo, że nie mam nic do ludzi,
którzy kupują podrabiane rzeczy bo to ich sprawa, ich sumienie sama wolę mieć coś oryginalnego albo po prostu jakieś no name z chińskiej fabryki czy zamiennik tańszej marki,
który jest podobny, czasami nawet lepszy ale kosztuje trochę mniej po prostu nie ma znanego loga.
Wiadomo jest to nielegalne i nieuczciwe, ale jeśli ktoś podrabia jakiś produkt to znaczy,
że jest on czymś kultowym, a wiadomo, że nigdy nie zabraknie osób na świecie
mających chęć po prostu posiadania oryginału, żeby zaspokoić swój mówiąc wprost snobizm.
Bo często to co droższe nie znaczy lepsze, czesto znaczy tylko luksusowe a kto luksusu nie lubi?
Podrabianie jest to zjawisko powszechne i nie uda nam się z tym wygrać tak czy siak
jak np. z inną i dużo gorszą rzeczą - głupotą ludzką.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo stosowania w przypadku pędzli nie ma to aż takiego znaczenia,
ale podrabianego kosmetyku z niewiadomym składem w życiu bym nie nałożyła sobie na twarz.

Jeśli chcecie żebym recenzowała wiecej rzeczy z aliexpress to dawajcie znać 
w komentarzach żebym mogła przygotowywać więcej wpisów,
A wy lubicie zamawiać z aliexpress różne rzeczy? 

niedziela, 2 października 2016

Ulubieńcy września 2016

W tym miesiącu mam tylko 4 ulubieńców - nie lubię pokazywać wam ciągle tego samego,
a tylko te nowe produkty albo wcześniej nie pokazywane przeze mnie
przypadły mi tak bardzo do gustu, że zasługują na swoje 5 minut.



Moje serce skradł rozświetlacz Makeup Revolution Golden Godess.
Nie dość, że pięknie się prezentuje na półce to jeszcze bosko wygląda na skórze,
jest piękną i złotą taflą. Jego blask jest z nami od rana do wieczora,
a zapłaciłam za ogromne opakowanie zaledwie 20 zł.
Czego chcieć więcej? 



Kolejnym i ostatnim makijażowym ulubieńcem ( ale tylko pół-ulubieńcem :( )
jest pomadka firmy NYX Lingerie. Odcień jaki posiadam to nr. 11.
Piękny nudziak z różowymi tonami, który ma niestety słabą pigmentacje.
Na jego obronę muszę przyznać, że jest to naprawdę trwały kosmetyk, który nie wysusza
 jakoś bardzo ust a każdy wie, że matowe pomadki mają to do siebie. 



Moje ulubione perfumy z Rossmanna za 10 zł ( za 10 ml ) Mel Merio
It's Glamour Time. Nazwa jak i opakowanie wskazuje na niską półkę cenową,
wyglądają tandetnie ale zapach jest bajeczny i długotrwały.
Wszystkie CK, moje kochane Penhaligon's, Armani i inne wysokopółkowe perfumy
chowają się przy tym zapachu - nie umiem go określić, ani do żadnego innego porównać
bo nigdy się wcześniej z czymś takim nie spotkałam.
Używałam ich jakiś rok/półtorej roku temu i bardzo za nimi tęskniłam
a teraz jestem bardzo szczęśliwą kobietą bo znów są na mojej zapachowej półeczce.



Jedynym pielęgnacyjnym ulubieńcem w tym miesiącu jest serum do włosów z Avonu,
które świetnie nawilża i wygładza moje zniszczone, suche końcówki.
Nadaje włosom ogromny blask i jest też wydajnym produktem.
Mam go od kilku miesięcy ale dopiero teraz sobie o nim przypomniałam.
Nie pamiętam ile dokładnie za niego płaciłam ale jak na Avon przystało nie był drogi.
Jest to też jeden z niewielu produktów tej marki, który nie okazał się tragedią.


Bardzo chętnie poznam waszych wrześniowych kosmetycznych ulubieńców!