niedziela, 15 listopada 2015

8xNIE czyli buble kosmetyczne.

Każdy z nas kupił kiedyś coś co było totalnym nieporozumieniem.
Zdarza się to w przypadku biletów do kina na naprawdę kiepski film,
ubrań, które po jednym praniu wyglądają jak szmaty do podłogi,
jedzenia, które smakuje jak żarcie dla psa no i kosmetyki...
Mam wrażenie, że w przypadku kosmetyków buble trafiają się najczęściej.
Dlaczego? Zazwyczaj w drogeriach mamy testery ale możemy ocenić jedynie kolor, zapach czy konsystencje ale tak naprawdę ważne jest żeby ten kosmetyk działał tak jak powinien
tego już w sklepie nie ocenimy czy np. puder matuje na długo, czy nie uczula.
W internecie możemy poczytać opinie, ale ile ludzi tyle wymagań
więc nie ma 100 % szans że dany kosmetyk będzie nam odpowiadać.
Dziś opowiem wam o moich bublach kosmetycznych,
jeśli obrażam czyjś ulubiony produkt to wybaczcie piszę tutaj ze swojego punktu widzenia
wszystko jest uzasadnione i opisane jak najdokładniej moje za i przeciw.


Zacznę od wyciszającego kremu
CC z Ziaji.


Jak wiecie bardzo lubie kosmetyki z Ziaji ale ten produkt to jest jakaś pomyłka.
Moja mama dostała go w gratisie jak robiła większe zakupy w Ziaji a i tak kosztuje nie zbyt wiele
bo tylko 10 zł, jednak uważam, że lepiej za te 10 kupić zwykły krem ( z tej samej firmy ).
Zacznijmy tego, że kolor ( co widać na poniższym zdjęciu )
wygląda jakby do całego opakowania kremu dodać jedną jedyną malutką kroplę podkładu.
Co za tym idzie obiecywana redukcja zaczerwienień i ukrycie naczynek jest niemożliwe
( zaznaczam, że mam bardzo widoczne naczynka koło płatków nosa i zaczerwienienia
właśnie koło nosa i na policzkach a ten krem CC nie ukrył tego nawet odrobinę ).
Ma w sobie minimalne drobinki ( widać na zdjęciu rozsmarowałam sobie go na ręce )
jeśli ktoś dodatkowo ma tendencje do błyszczenia wygląda jak choinka na święta. 
Produkt niemiłosiernie się roluje już chwile po nałożeniu
i daje uczucie takiej maski w konsystencji żelu ( czujesz, że masz warstwę na twarzy )
Jako baza pod podkład też się nie nadaje bo nie ważne czy dasz go mikroskopijną ilość
czy pół tubki to podkład będzie Ci się rolować na twarzy jeszcze bardziej niż sam krem.
Robiłam do niego kilka podejść za każdym razem byłam bardziej wkurwiona,
po prostu wkurwiona, że niezła firma wypuszcza takie bezużyteczne coś :/ 

Skoro już jesteśmy przy ukrywaniu niedoskonałości skóry
porozmawiajmy o podkładzie Miss Sporty - So Clear, Anti-Spot 
Do kupna tego podkładu namówiła mnie koleżanka,
mówiła, że jest wspaniały to stwierdziłam, że wezmę.
No i się zaczęło...Używałam go głównie w okresie wakacyjnym więc od razu mówię,
że z upałami sobie kompletnie nie radzi. 
5 minut poza domem i masz płynące strugi podkładu więc na wakacje sobie go całkowicie odpuśćcie.
Kolor nie dla bladziochów ( w sklepie jak to bywa często wydawał się ok ).
Na szczęście nieco mnie opaliło więc nie było tragicznie jednak mocno się odznaczał.
Kiedyś pisałam, że nie przywiązuje wagi do zapachu kosmetyku szczególnie tego 
z niższej półki ( chyba, że to jakieś perfumy czy kremy do ciała, szampony i inne rzeczy, których zapach naprawdę długo zostaje z nami ) i przy tym zostaje,
ale nie jeśli tak strasznie śmierdzi chemią, że się nie da go znieść.
Najgorsze jest to, że zanim zdążymy go rozprowadzić na twarzy
( zazwyczaj się śpieszę więc robię to naprawdę szybko ) ZASYCHA
przez co tworzą się smugi i ciężko się ich pozbyć.
Krycie jest nie najgorsze, ale i tak dla mnie bubel.
Wolę dołożyć te 10 czy 15 zł i kupić z Rimmela albo Maybelline.

A co do Rimmela zaznaczę, że naprawdę lubię tę firmę
ale ich baza pod makijaż kompletnie mija się z celem. 
Chodzi o bazę Lasting Finish Primer 
która generalnie nie robi nic, a przynajmniej tego nie zauważyłam
( używałam z podkładem Rimmel Stay Matte ).
Może odrobinę jednolici koloryt skóry, ale rozprowadzanie na niej podkładu
to koszmar ( robi taką niefajną powierzchnie na buzi ).
Co gorsza jeśli na nią nałożymy podkład a potem dosłownie muśniemy palcem twarz
cały podkład wraz z nią zniknie z twarzy i pojawi się na palcu.
A mówię wam o naprawdę delikatnym muśnięciu.
W Rossmanie kosztuje ok. 20 zł, ja zamówiłam na allegro za 11 na szczęście.

Skoro już mówimy o makijażu wspomnę o chyba najtańszym tuszu
dostępnym na rynku o to tusz firmy Lambre - super waterproof mascara,
która wcale taka super nie jest. 

Cena jest naprawdę adekwatna do jakości...
( w złym znaczeniu tego słowa, bo jak wiecie ja lubię tanie kosmetyki i je sobie chwalę )
Po godzinie pod oczami mamy pandę, kruszy się a wieczorem nie idzie jej zmyć nawet dwufazówką, nawet tą która nieźle radzi sobie z innymi wodoodpornymi tuszami :/
Co więcej sporo trzeba się namachać szczoteczką, żeby cokolwiek zrobić z tymi rzęsami
i żeby w ogóle była na nich chociaż odrobina tej maskary.
Ale jak już przy sztoeczce jesteśmy to jest prosta i klasyczna.
W sam raz do przeczesywania nią brwi czy usuwania nadmiaru tuszu ( oczywiście innego ) i rozdzielania rzęs w tym celu warto ją zakupić jeśli np. robimy zamówienie na allegro a nie ma dostępnym specjalnych szczoteczek i nie chcemy płacić kilka razy za wysyłkę.
No i przyznam, że opakowanie jest naprawdę miłe dla oka
natomiast w przypadku złego tuszu to bez znaczenia. 

Bublem w kategorii makijaż>pędzle jest pędzel Beauty Crew BCE-45.
kosztuje 12,90 na cocolita.pl i zdecydowałam się na niego bo spotkałam same pozytywne opinie,
że jest milusi i nie drapie w oczy, a przynajmniej nie bardzo.
Otóż albo dziewczyny mają powieki ze stali, albo trafił mi się felerny egzemplarz
ale ten pędzel po prostu rani oczy. Jest taki szorstki i nie fajny :(
na dodatek nieco gubi włoski. Żałuję, że nie dołożyłam 10 zł i nie kupiłam Hakuro.
Jak ktoś ma mało wrażliwą skórę powiek to się może sprawdzić
bo przyznam, że blenduje całkiem nieźle.
Co więcej pozostałe pędzle BC jakie zamówiłam są naprawdę pozytywne
( jeszcze jednen do cieni tylko bardziej milusi i drugi do eyelinera żelowego i brwi )
i mam zamiar wypróbować inne pędzelki właśnie z tej firmy.

Dziwi mnie lakier Golden Rose - Paris, Nail Lacquer 
( wybaczcie, że takie pogryzione opakowanie ale otworzenie go graniczy z cudem ... )
konkretnie mi chodzi o kolor 163 ten o to cudowny oliwkowy. 
Kosztuje mało bo 5 zł za 11 ml lakieru. 
Poza ładnym kolorem ma same wady:
jest strasznie rzadki i trzeba ok. 4-5 warstw. Tworzą się widoczne zacieki nawet po tych cieńkich 5 warstwach bo grubej nie ma i tak szansy położyć.
Co więcej schnie dość długo i szybko odpryskuje( w porównaniu do innych w tej cenie). 
Za te 5 zł można znaleźć fajniejsze lakiery ( choćby Wibo czy Miss Sporty ).
Jak na razie to mój jedyny bubel od GR i mam nadzieję, że ostatni.

Chyba te firmy, które lubimy najmocniej nas zawodzą, prawda?
Ja tak mam też z Isaną z Rossmanna a mianowicie kremem do ciała z figą i granatem.
Kosztuje +/- 10 zł, ale polecam zainswestować coś innego,
ponieważ ten krem po 1 ma nieprzyjemny zapach, który niestety długo utrzymuje się na ciele
po 2 źle się rozsmarowywuje i w ogóle się nie wchłania
po 3 nie wiem dlaczego ale mnie podrażnia i to bardzo mocno,
szczególnie jeśli posmaruje nim swoje nogi zaraz po goleniu po ok. minucie od aplikacji
mam na nich milion czerwonych, piekących kropeczek a  nie zdażyło mi się to chyba 
z żadnym innym kremem ani balsamem do ciała więc uważajcie na niego.


Na sam koniec zostawiłam sobie istną wisienkę na torcie a mianowicie
zapach Lulu - Time 

Woda toaletowa, która kosztuje 35 funtów (ok. 200 zł )
Pisałam już o niej tutaj >klik<  i zdania nie zmieniłam. 
Kiedy psikamy sobie ją na nadgarstek czy nie daj boże gdzieś bliżej nosa
uderza nas smród starej wody kolońskiej i... kurzu.
Duszący, nieprzyjemny aromat, który po czasie powoli przemienia się
w zwykły, byle jaki kwiatowy zapach do dostania na każym bazarku.
No ale mam nauczkę, żeby więcej nie wybierać sobie kosmetyków po pijaku 
nawet jeśli dostaję je za darmo ... XDDDD ( wyjaśnienia w w.w. poście :D ).


A wy macie jakieś znienawidzone produkty do makijażu, pielęgnacji czy perfumy? 

13 komentarzy:

  1. Stosowałam inny podkład z "Miss Sporty" i też miałam problem z rozprowadzeniem. Krycie niezłe, ale te smugi... Najwidoczniej nie tylko mi to aż tak przeszkadza. ;)
    Zapraszam do mnie. ;)
    healthierhaircare.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już więcej nie skuszę się na podkład z tej firmy :/

      Usuń
  2. Ja ogólnie jestem uprzedzona do takich tańszych zwykłych podkładów szczególnie z miss sporty. Mam tylko jeden tańszy, poleciła mi go pani w hebe z firmy Ingrid bardzo fajny i nawet dobrze kryje.
    Dziękuje za odwiedzenie mojego bloga i zapraszam częściej :) + odpowiedzialam na Twój komentarz

    http://160wkapeluszu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z ingrid lubię baze pod makijaż jest taka aksamitna <3

      Usuń
  3. będę częściej wpadać !;)
    www.fflare.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. o isana nie słyszałam
    http://happinessismytarget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się przejechałam już dwa razy jeśli chodzi o mascary z katalogu avon. Nie pamiętam konkretnie które to były, ale jedna miała być wodoodporna i po 3 zanurzeniach w wodzie cała spływała pozostawiając czarne smugi, których mydłem ani mleczkiem nie szło zmyć, a druga zwykła, strasznie się kruszyła i nie chciała się niczym zmywać
    http://jestemolkaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle nie przepadam za kosmetykami z Avonu oprócz szminek chociaż i tak wolę z Golden Rose :D

      Usuń
  6. Moja mama kiedys zakupila ta nieszczesna maskare !
    Tak jak nappisalas jest tragiczna i nie da się z nia wogole pracowac.
    Reszty produktow nie znam i po tym poscie znajac zycie sie nie zapoznam :D
    Buziaki
    http://aspolecznee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz opinia opinii nierówna, ale zazwyczaj przeglądam wizaż i zazwyczaj te produkty o których tu mówiłam są bardzo krytykowane przez dziewczyny. Z wyjątkiem lakieru z Gr ( widać jakiś felerny mi się trafił ) i bazy z Rimmela :D

      Usuń
  7. Już wiem na co uważać przy zakupie :)

    OdpowiedzUsuń