czwartek, 12 listopada 2015

Ucieczka w świat kosmetyków + co zmieniło moje życie + story of my life + plany na przyszłość

Witam was po raz kolejny,
dziś przychodzę z moimi przemyśleniami na temat mojej przyszłości ale też teraźniejszości i przeszłośći... W jaki sposób to może łączyć się z kosmetykami?
Usiądź wygodnie i przeczytaj, mam nadzieję iż mój post coś wniesie do Twojego życia
post będzie długi, ale po części chcę pokazać Ci kilka rzeczy i podzielić się z Tobą cząstką mnie.
Od dziecka uwielbiałam oglądać pokazy mody, bawić się lalkami Barbie,
które przecież mają perfekcyjne włosy, ubrania i makijaż
oraz uwielbiałam projektować suknie, rysować " eleganckie Panie " ,
przeglądać gazety mamy, w których było coś o modzie i makijażu
nawet jeśli nie umiałam jeszcze dobrze czytać, a z wiekiem i nabywaniem
innych umiejętności rysowałam również coraz lepiej oddając rzeczywistość,
a moje wymyślone dziewczyny w pięknych makijażach i ubraniach wyglądały coraz lepiej.
W wieku 4 lat i później robiłam mamie makijaże jej kosmetykami
( zresztą dalej to robie tylko teraz mama może tak pokazać się na ulicy :P ).
Chyba w 3 klasie podstawówki wybłagałam mamę, żeby zrobiła mi lekki makijaż na karnawałową zabawę w szkole, tak prosiłam i chodziłam za nią że w końcu się zgodziła 
i miałam złoto - beżowe cienie na oczach i transparentny błyszczyk ... 
Czułam się jak gwiazda i chodziłam dumna jak paw popisywałam się przed koleżankami, 
które mi zazdrościły. W 3 klasie podstawówki byłam też ogromną fanką Dody bo taka rebeliantka i pięknisia ( od dziecka takie osoby mnie fascynowały i inspirowały bo sama taka jestem;
uwielbiam być kontrowersyjna, zawsze mówić o swoim zdaniu na dany temat
 pokazywać całemu światu, że jestem nieco inna i mi z tym dobrze )
i kupiłam swoją pierwszą gazetke Bravo bo był w niej plakat Dody właśnie
a chodziłam za nią przez pół osiedla bo w żadnym kiosku już nie mieli tego numeru.
No i się zaczęło... jak miałam te 11/12 lat kupowałam namiętnie wszystkie Bravo Girl, Dziewczyne 
i inne bezwartościowe gazety( oprócz tutoriali makijażów ), 
do których dodawali gadżety czasem naprawdę fajne
a to smyczki do telefonu, a to naklejki, a to cienie do powiek ... 
No i właśnie te cienie z gazet, których z początku bałam się stosować, że mnie uczulą czy coś, 
ale ciekawskość wygrała i zaczęłam się nimi malować dla zabawy w domu
z czasem było coraz bardziej przyzwoicie.
W połowie 6 klasy podstawówki aktywnie brałam udziały w szkolnych występach chóru
i właśnie na jedno z takich wystąpień koleżanka pomalowała mi rzęsy tuszem,
bo kompletnie nie umiałam się tym obsługiwać i od tej pory się zakochałam.
Mam długie rzęsy same z siebie, a jak je wytuszuje to nawet jako jedyny akcent na oku naprawdę wyglądają spoko. Stopniowo zaczęłam podbierać mamie tusz, 
aż w końcu chyba pod choinkę dostałam swój pierwszy tusz z Eveline chyba.
Potem kolega, którego mama chyba pracowała w Yves Rocher 
zabujał się we mnie i dostałam swój pierwszy cudowny tusz w prezencie od niego.
Potem poszłam do gimnazjum i stopniowo podpatrując koleżanki zaczęłam używać kredki do oczu,
którą szybko zastąpiłam eyelinerem i podkładu oraz pudru.
No i oczywiście cieni, którymi już wtedy posługiwałam się lepiej niż niektóre 
dojrzałe panie ( a to naprawdę przykre bo lepiej nie malować się w ogóle niz robić z siebie głupka). 
W pod koniec 2 gimnazjum do1 liceum 
( czyli defakto jeszcze rok temu hehehe gówniara ze mnie XD )
strasznie dużo imprezowałam. Zawsze miałam praktycznie samych starszych znajomych,
już w wieku 15 lat miałam głównie towarzystwo osób uznawanych za popularne; 
przystojnych chłopaków i super wymalowanych oraz ubranych dziewczyn.
Nie mogłam od nich odstawać więc o ile na początku gimnazjum
 interesowałam się modą i makijażem 
to nie przywiązywałam wagi do tego, że sama wyglądam jak wieśniara 
( to zawdzięczam też mojej popierdolonej " pierwszej miłości "
ale to motyw na osobny post... no dobra na osobną książkę )
o tyle tutaj zaczęłam starać się ubierać i modnie i ze smakiem i przede wszystkim po swojemu, 
robić sobie ładne makijaże,
które niejednokrotnie były propsowane przez koleżanki 
i przez przystojnych kolegów, którzy widzieli we mnie atrakcyjną dziewczynę.
To dodawało mi niesamowitej siły i pewności siebie
odkryłam, że ja też jestem tą ładną dziewczyną,  
a nie paskudą,  która do końca życia będzie im zazdrościć. 
Dzięki temu co dodawał mi makijaż i fajne ubrania mimo, że moje ówczesne
życie naprawdę się komplikowało wyrwałam się z rąk diabłu...
( Tak jak wcześniej opowiadałam motyw na osobną książkę )
Prawie rok temu moje życie zmieniło się o 180stopni.
Poznałam mojego chłopaka, który zobaczył we mnie nie tylko ładną,zadbaną dziewczynę
ale też osobowość, wartościową wrażliwą istotę, która po prostu się pogubiła w całej swojej rzeczywistości a nie tylko cycki i dupe
( chociaż to też, ale to dobrze że podobam mu się zarówno fizycznie jak i z charakteru  :P ).
Cały czas wychwalał to jak się cieszy, że dbam o siebie,
że ubieram sukienki, obcasy, ładnie się maluje, jaka to ja jestem mądra
no i dalej go to cieszy, zawsze podkreśla że jego wcześniejsze dziewczyny
tego nie robiły aż tak a każdy człowiek na ziemi wie, że faceci lubią pochwalić się
" Patrzcie to moja kobieta jest taka piękna ". I nie ma w tym nic niewłaściwego i złego.
Moje kochanie widziało jak lubię się malować, ale że mam bardzo mało kosmetyków
bo mówiąc wprost nie za bardzo mnie na to stać to
na urodziny postanowił mi podarować ogromną paletę z Sephory i to było strzałem w 10.
Zaczęłam coraz bardziej wkręcać się w makijaż i sprawy związane z urodą
bo w końcu miałam możliwość tworzyć to na swoich oczach co tylko mi się zamarzyło.
Zaczęłam oglądać vlogi z tutorialami, czytać artykuły, przeglądać wizaż i poszukiwać
więcej szminek, lakierów, tuszy, pudrów i wszystkiego co z tym związane
bo bardzo spodobało mi się wyrażać siebie, swój nastrój, humor i styl
poprzez makijaż i widzę, że jestem z dnia na dzień coraz lepsza w tym,
a przede wszystkim daje mi to mnóstwo szczęśćia i radośći TWORZENIA.
Dla mnie makijaż stał się formą sztuki, 
kiedyś dużo rysowałam teraz z kartki przerzuciłam się na twarz bo od dziecka mnie do tego ciągnęło.
Mam też 100 % świadomość, że to jest to co chcę robić w życiu i mogę to osiągnąć
jeśli tylko będę ćwiczyć, poznawać różne techniki i nie porzucać zapału i nadziei
to wierzę, że świat kiedyś o mnie usłyszy i zrobię coś co jest moją pasją,
do czego mam talent i ciągnie mnie do tego od dziecka. 
Makijaż to nie tylko kosmetyki, to możliwość realizowania siebie
i zwyczajnej terapii. Ostatnio borykam się z depresją
i tymbardziej uciekam w świat kosmetyków to najlepsza terapia dla mnie
no i nie ma nic lepszego niż kiedy ktoś chwali mój makijaż, albo prosi żebym go
( a właściwie ją ) pomalowała na jakieś ważne wyjście.
Wiem, że przede mną dłuuuuuga droga do perfekcji ale jestem w stanie pewnego dnia
przerosnąć sama siebie a zasady są 3:
1. Wiara w siebie i swoje umiejętnośći oraz nadzieja na spełnienie marzeń.
2. Dawać się ponieść wyobrazni bo tylko nasz umysł nas ogranicza.
3. Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć ! Praktyka czyni mistrza.

Jeśli ktoś dobrnął do końca dzisiejszego wpisu to się cieszę, dziękuję
i mam nadzieję, że fakt iż podzieliłam się z wami w wielkim skrócie
cząstką siebie nie okaże się czymś bezużytecznym
i wierzę, że chociaż jedna osoba załapała to co tak bardzo pragnęłam przekazać.

2 komentarze:

  1. Przecież Ty kurwa kobieto nigdy "piękna" nie byłaś i z tą figurą nie będziesz -.-
    Ja pierole jak to czytam to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać O.o Taki stan emocjonalny ostatnio przeżywałem pod oniec jakiegos kabateru :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego się nie ujawnisz anonimku? :c ja się nie wstydzę tego jak wyglądam bo widać nie mam powodów a Ty dlaczego się ukrywasz? Wnioskuję, ze jesteś osobą, która mnie zna w mniejszym lub większym stopniu więc napisz mi to na fejsie albo umówmy się i porozmawiajmy chyba, że się wstydzisz bo sam/a wyglądasz jak pół dupy zza krzaka :D

      Usuń