czwartek, 3 grudnia 2015

Adaptacja Makbeta ( 2015 ) - moja opinia.

Uświadomiłam sobie, że przecież mój blog nie musi być tylko o kosmetykach
bo oczywiście są one tematem przewodnim i moją drugą miłością,
ale uwielbiam filmy, książki i gry komputerowe i mogę je recenzować 
a tu jest do tego najodpowiedniejsze miejsce. 
Dzisiejsza szkolna wycieczka do kina na " Makbeta " można powiedzieć, że
popchnęła mnie ku napisaniu tego wpisu ... No i oczywiście bezsenna noc jak zwykle.


Zaznaczę na wstępie, że zdaje sobie sprawę z tego iż pół internetu mnie zlinczuje
ale mam prawo wyrażać swoje niezadowolenie spowodowane filmem więc proszę
od powstrzymania się od ubliżania mi od idiotek, które nie doceniają sztuki
bo widziałam już internetowe gównoburze spowodowane filmem i nie chcę być ich częścią.
Film w reżyserii Justina Kurzela na podstawie dramatu Szekspira,
którego opisywanie fabuły sobie daruję, bo wydaje mi się, że 90% społeczeństwa
ma przynajmniej blade pojęcie o co chodzi w tym utworze a jeśli nie to radziłabym się zapoznać
 bo są takie rzeczy, które po prostu powinno się znać.
Może moja surowa ocena wynika z tego, że dramaty lubię tylko na scenie,
czytanie ich to conajmniej okropieństwo, uwielbiam czytać,
ale dramaty mnie zwyczajnie nudzą i denerwują didaskalia a "Makbeta" niestety 
nigdy nie miałam przyjemności widzieć w teatrze za to czytałam i zobaczyłam go dziś na ekranie.
Zdjęcia utrzymane są nieco w klimacie kojarzącym się z " Władcą pierścieni " czy " Grą o tron ",
mroczny, przyciemniony obraz, ciemne wszystko ciemne, ciemne ubrania, ciemny las, ciemne konie wszystko ciemne a to idealnie oddaje klimat tego utworu,przecież opowiada o serii okrutnych zbrodni, które pochłoną wiele ofiar a wszystko to można powiedzieć,że z kobiecej zachłanności,
egoizmu, chęci bycia na szczycie, kobieta potrafi zmanipulować mężczyznę do tego stopnia,
że zabije on każdego kto stanie na ich drodze do spełnienia wydawałoby się ich wspólnych ambicji...
( taka mała dygresja nie na temat filmu, ale całej fabuły Szekspirowskiego utworu )
Przepiękne widoki, które naprawdę zapierały mi dech w piersiach,
sprawiały, że chciałam tam być i patrzeć na te cuda natury, słyszeć każdy dźwięk,
trzaśnięcie gałązki, szum wiatru i chlupotanie wody.
Slow motion używane w tej ekranizacji w idealny sposób, całkowicie " uzasadniony "
dodający obrazom " tego czegoś " co chwyta nas za serce,
coś co sprawia że skupiamy się w 100% na danej scenie i chcemy ją chłonąć całym sobą.
Dbałość o każdy szczegół, zarówno scenografia, charakteryzacja, rekwizyty,
prowadzenie kamery to wszystko tak idealnie dobrane,
że absolutnie nic nas nie razi, każda z tych rzeczy do siebie pasuje, wygląda na przemyślane
i starannie dobierane przez twórców widać tu ich ciężką pracę, którą warto docenić.
Jeśli miałabym oceniać film pod tym konktekstem to u mnie 11/10.
Niestety naprawdę film lekko przynudzający, miałam wrażenie, że na siłę przeciągany
momentami, niektóre wątki można było spokojnie pominąć a inne rozwinąć,
skupić na nich większą uwagę i wtrącić trochę dynamizmu.
Podczas seansu czułam się bardziej znudzona niż czytając dramat,
a jak zaznaczyłam wcześniej nie lubię czytać takich utworów.
 Aktorzy dobrani dobrze do ról pod względem wizualnym, ale ich gra jest bardzo teatralna i zazwyczaj mają podobne miny przynajmniej mnie to denerwowało.
 Wiem, że Makbet to specyficzny utwór,
ale kiedy przenosimy dzieło z teatru na ekran spodziewamy się  troche mniej
właśnie tej teatralnej karykatury, przerysowanych gestów i słów,
bardziej chcemy się zidentyfikować z bohaterem tutaj tego nie ma.
To dalej teatr tyle, że nagrany, a aktorzy odgrywali swoje role głównie w plenerze
więc jeśli ktoś spodziewa się tej prawdziwości, realności gry aktorskiej
 ta wersja " Makbeta " do niego nie przemówi.
Ja chociaż teatr uwielbiam nie mogę się do tego przekonać,
może dlatego, że spodziewałam się filmowej naturalności a nie tej cholernej teatralności
( jakby ktoś miał ochotę na teatr to poszedł by do niego,
po filmie widz spodziewa się czegoś innego o czym właśnie napisałam,
a zresztą dramaty pisano już w starożytności, film jest stosunkowo młody, współczesny nam
typ dzieła nie bez powodu powinno się dopasowywać do czasu jego powstania ).
Te cudowne obrazy jakie zafundowali nam artyści pracujący nad filmem
gryzą się ze strefą werbalną adaptacji, a mogło być tak pięknie...

Film dostaje u mnie 5/10 za to czym mogły się nacieszyć moje oczy
a reszta punktów odpada wiadomo za co.
A jakie jest wasze zdanie na temat tego filmu? Widzieliście już?

7 komentarzy:

  1. Tak ja Ciebie zawiódł film, tak mnie ten wpis.
    Przede wszystkim zwróć uwagę na podstawowe błędy: „ma przynajmniej blade pojęcie” – nie można „mieć” bladego pojęcie; ewentualnie można go „nie mieć”. Do tego „conajmniej”, ale to pewnie z rozpędzenia, bo wpis wydawał się być napisany od tak, bez zastanowienia. Kilka fragmentów było w porządku, nie licząc ich przeciętności. Natomiast tutaj muszę Ci zwrócić uwagę: „spodziewamy się trochę mniej właśnie tej teatralnej karykatury, przerysowanych gestów i słów, bardziej chcemy się zidentyfikować z bohaterem” – nie wypowiadaj się za innych, bo np. Osobiście nie zgadzam się z Twoim szablonowym rozumowaniem. Zwróć proszę na to uwagę. Jeszcze coś: „a reszta punktów odpada wiadomo za co” – jeśli w ten sposób piszesz resztę bloga (nie wiem, nie czytałem), to chyba nie jest to coś dla Ciebie. Przykro mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro jesteś taki mądry i się tak znasz na wszystkim to wiedz, że pisze się "z rozpędu" a nie " z rozpędzenia ".
      No i poczytaj sobie różne recenzje filmów, czy książek autorzy takich często używają liczby mnogiej.
      Dziękuję za poświęcenie Twojego jakże cennego czasu na zwrócenie mi uwagi co robię nie tak.
      Człowiek uczy się całe życie i każdy może pisać. A poza tym przekroczyłeś granice życzliwej krytyki i pokazałeś, że jesteś osobą pełną jadu i złośliwości.
      Ach ... i dobrze, że Tobie jest przykro bo mnie nie a mam wrażenie, że właśnie to chciałeś osiągnąć ;)

      Usuń
    2. autorzy takich tekstów *

      Usuń
  2. Nie widziałam tego filmu i jakoś zbytnio mnie nie ciągnie aby go obejrzeć. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej jestem na nie (nie zniechęciłaś mnie tylko tak samo nie lubię gdy teatralnej na planie filmowym). Masz rację, że film powinien być nagrywany adekwatnie do czasu powstania. Może z ciekawości się skuszę aby chociaż zobaczyć te piękne krajobrazy. Świetny post. A jeśli chodzi o to że nie musi być samych kosmetyków n blogu, to racja - ja sama prowadzę bloga typowo fotograficznego lecz postanowiłam wpleść w niego swoje inne pasje. Pozdrawiam, świetna recenzja :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że moja recenzja okazała się przydatna :)
      Film jest ucztą dla oka i pod tym względem naprawdę warto zobaczyć, ale nie jest to coś do czego będzie się wracać po latach.
      No w końcu to mój blog i mogę poruszać na nim wszystkie tematy bo przecież nikt mi tego nie zabroni a warto się dzielić swoim zdaniem z innymi jeśli ma się coś do powiedzenia w tym temacie ;)

      Usuń
  3. Ja bardzo chcę zobaczyć ten film, bo mnie się książka podobała :)
    Nie wiem czemu się obawiasz wyrażać swe zdanie - to Twok blog i nikt nie ma prawa negatywnie Ciebie oceniać za subiektywnym ;)
    alicjadobry.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama fabuła jest ciekawa, ale ta interpretacja w filmie nieco zbyt dosłowna jak dla mnie ;)
      Wiesz jak to jest w internecie, ktoś wyraża swoje zdanie i zostaje shejtowany przez mnóstwo osób bo się z nim nie zgadzają.

      Usuń